Jest powód do wpisu. A nawet więcej niż jeden powód. Po pierwsze Jacek jest już tak stary jak ja, dzięki czemu w ogóle powstał ten wpis. Po drugie byłem w naprawdę fantastycznym miejscu, które obiecałem, że opiszę. No i po trzecie był tam z nami Stu, który zamówił właśnie w tym miejscu tą przepyszną wątróbkę ze śliwką.
Ale po kolei. Więc Jacek pojechał świętować swoje urodziny w samotni w Ustroniu. Tym Ustroniu w górach, w polskim Beskidzie. A my postanowiliśmy mu poprzeszkadzać w tym samotnym celebrowaniu i wybraliśmy się dość jednak spontanicznie do tegoż Ustronia. Oczywiście, żeby z nim poświętować. Ponieważ, co oczywiste jest jak przejrzyste są kryształy z Rumunii, my jesteśmy wsparcie idealnym. Wsparcie w jedzeniu i piciu oczywiście. A co się powinno robić w urodziny kolegi? Świętować, czytaj jeść i pić.
Ja uważam, że powinno się jeszcze tańczyć, ale moi koledzy tego poglądu nie popierają. Ale to tak zupełnie na marginesie. Na marginesie też taniec mnie uratował, ale to już inna historia.
Jednak jak się jedzie na urodziny kolegi, spontaniczne, czyli nie przygotowane wcześniej, trzeba znaleźć miejsce, w którym się tą celebrację przeprowadzi. No a pewnie, jeśli byliście kiedyś, wiecie że w Ustroniu jest bardzo wiele zbytków, które grabią turystów plackami po zbójnicku, tudzież innymi „góralskimi” przysmakami. Nam jednak nie do końca po drodze było z tym grabieniem. No bo jak już mamy być ograbieni, to z przyjemnością. Dlatego, tutaj nie będę skromny, muszę przyznać, że ten Angel’s Pub to było moje odkrycie.
Tak, nie znałem Angel’s Pub w Ustroniu wcześniej. Nigdy wcześniej tam nie byłem i nikt mi nie kazał tam iść. Znalazłem go w internecie i to z zupełnie dobrymi ocenami. No więc z góry, zanim przeczytacie dalej, bo możecie nie czytać – polecam. Z całego serca polecam Angel’s Pub. A w zasadzie Angel’s Steak & Pub i o tych stekach też za chwilę będzie.
Dodam tylko, że Stu to się dostało tym pubem w hotelu, gdzie zapytana o rekomendacje recepcjonistka wskazała właśnie to miejsce. Co prawda potwierdziło to tylko moje znalezisko jednak Stu lekko dotknęło, bo mierząc go wzrokiem z góry na dół pani powiedziała „no i proszę się nie martwić, tam też można zjeść coś tanio, np. taką wątróbkę ze śliwką”. Hehehe. Biedaczysko 🙂 On dostał, ale dla wpisu to w sumie dobrze, bo już czuł się zobowiązany zamówić tą wątróbkę.
Wracając do naszego anioła. O wystroju nie będę się rozpisywał. Jak ktoś lubi pub, to polubi, jak nie, niech zwraca uwagę tylko na jedzenie. Jedzenie i kelnera. Nie mam pojęcia ilu tam jest kelnerów czy też kelnerek, ale ten pan, który nas obsługiwał to było mistrzostwo świata. Szczerze, takiego popisu elokwencji, znajomości karty, poziomu doradzania klientowi nie widziałem dawno, dawno, dawno. Magda Gesller padła by trupem. Z zachwytu oczywiście. Serdecznie Pana pozdrawiam i w ogóle cały zespół Angel’sa.
Bo poza świetną obsługą to oczywiście bardzo bardzo dobra kuchnia. My poza upiciem się dużą ilością wina, zamówiliśmy gravlax (czyli surowy marynowany łosoś), wątróbkę ze śliwką kalifornijską (tak, tę właśnie wątróbkę) – ale to oczywiście Stu, burgera Angel’s (Pan jubilat był bardzo głodny i pragnął fryt belgijskich), podwędzane żeberka BBQ i steka. Bardzo klasycznego rib-eye z zielonymi szparagami. I to 4 w skali 1 – 10 wypieczenia. Czyli mniej taki medium rare. Oczywiście mięso na steki jest sezonowane na miejscu.
No i powiem tak – nie próbowałem tylko żeberek, ponieważ nie zdążyłem, a nie ja zamawiałem 🙂 Wszystko inne to magia smaków. Gravlax na przystawkę idealnie skrojony, wyśmienicie podany i zrównoważony. Nie to, że powala, ale jest bardzo ok. Stek po prostu bardzo dobry. Jednak to co faktycznie się wyróżniło to wątróbka drobiowa naszego kolegi. Na szczęście dał posmakować i stąd ten przepis. Urzekła mnie kompletnie i wiecie co, skojarzyła mi się z jednym z ulubionych filmów mojej córeczki Ninki, czyli z Ratatuj. Pewnie znacie tę fantastyczną animację, w której powrót do lat dziecięcych rozkłada na łopatki największego krytyka kulinarnego Paryża. Właśnie przez ratatouille, czyli wydawałoby się bardzo prostą potrawę. Mnie co prawda wątróbka w sosie winnym nie przeniosła do lat młodzieńczych, ale skojarzyła mi się dlatego, że raczej dość proste podroby i kojarzące się raczej z barami mlecznymi, wyniosła do genialnej przystawki. Bardzo wyrazistej, niezwykle kremowej i co wydawać się może śmieszne w przypadku podrobów – dość lekkiej w smaku, acz sycącej. Ta wątróbka smakowała jak deser, nie jak przystawka. Była genialna.
Dlatego zaledwie dwa dni później uznałem, że postaram się ją odtworzyć. Oczywiście nie znam oryginalnego przepisu, nie śmiałbym nawet o niego prosić maestra, tfu, chefa, który stoi za kuchnią Angel’s Pub Ustroń. Ale uznałem, że może spróbuję no i może coś z tego będzie. Zleciłem tacie (bo wracając z Ustronia do nich wpadłem na weekend) zakup wątróbki i śliwek suszonych. Innych składników zlecać nie trzeba, bo wina ci u nich zawsze dostatek 🙂
No i chyba się udało. To znaczy wyszła na pewno bardzo dobra wątróbka. Delikatna, miękka, wręcz jedwabista. W bardzo dobrym, kremowym i niezwykle aromatycznym sosie. Polecam dlatego tak bardzo, równie bardzo jak wizytę w Angel’s Pub w Ustroniu. W tym Ustroniu, którego nie podejrzewałem o tak wykwintną kuchnie szczególnie, że nie zbójecką.
PS
Ale ostrzegam Pub, moi rodzice jadą do Ustronia we wrześniu na kurację, także trzymajcie poziomi, bo na pewno mi zdadzą relacją, a wiem, że się do Was wybierają 😉
Metryczka:
Czas przygotowania: około godziny
Dla ilu osób: 3 porcje (przystawkowe)
Ile ma kalorii: heh, pytajcie mądrzejszych ode mnie
Składniki na delikatną wątróbkę w sosie grzybowo śliwkowo winnym:
- 550 gram wątróbki drobiowej
- pół butelki czerwonego wytrawnego wina (wg gustu)
- 2/3 małej śmietany (200 ml) 18% do zup i sosów
- 1/3 czerwonej cebuli (średniej)
- garść suszonych borowików
- 150 gram suszonych śliwek kalifornijskich
- oliwa z oliwek
- odrobina mąki pszennej
- sól
- pieprz czarny mielony
- słodka papryka suszona
Przepis na przepyszną wątróbkę w sosie winnym a la Angel’s Pub:
Przepis nie jest skomplikowany, ale zajmuje trochę czasu. Ja zacząłem od umycia wątróbki i oczyszczeniu jej z żyłek, przerostów oraz błonek. Tak przygotowaną wątróbkę osuszyłem ręcznikiem papierowym i przyprawiłem lekko solą, czarnym pieprzem, słodką suszoną papryką (tylko troszkę) i lekko oprószyłem mąką. Dokładnie wymieszałem wątróbkę i podsmażyłem na patelni (na oliwie z oliwek). Wątróbkę smażyłem dosłownie 8 – 10 minut, aż się lekko zarumieniła i zalałem czerwonym winem (tak mniej więcej 100 ml wina).
W czasie kiedy wątróbka się smażyła pokroiłem drobno cebulę, przemyłem suszone śliwki kalifornijskie i pokroiłem w cienkie paski, a suszone borowiki zalałem wrzątkiem i odstawiłem na kilka minut. Grzyby następnie odcedziłem.
Kiedy wątróbka się smażyła w winie, nie czekał na jego całkowite odparowanie, tylko przełożyłem ją do miski. Tłuszcz z winem z patelni, na której się smażyła przelałem do wysokiego rondla. Patelnie odstawiłem ale nie myłem. W rondlu podgrzałem wywar spod wątróbki i dodałem do niego wcześniej pokrojoną cebulę, śliwki kalifornijskie oraz borowiki. Kiedy się zaczęły gotować dolałem trochę wody oraz resztę wina. Wywar z śliwek, grzybów i cebuli powinien na wolnym ogniu gotować się mniej więcej 40- 50 minut. Ja w czasie gotowania dodałem do niego jedynie trochę pieprzy czarnego. Więcej nie przyprawiałem.
Kiedy wywar na sos ze śliwek i grzybów kończył się gotować, dodałem na patelnię (tę nieumytą) trochę oliwy z oliwek, podgrzałem i wrzuciłem czekającą na swoją kolej wątróbkę. Dosłownie chwilę ją tylko smażyłem i przez sitko dodałem wywar z mojego rondla. Pozostałe w sicie grzyby i śliwki jeszcze odsączyłem i przełożyłem z powrotem do rondla. Na patelni miałem gotującą się wątróbkę w wywarz na mój sos.
Do niewielkiej miski przełożyłem śmietanę 18% i ją zahartowałem (czyli dodałem 4 – 5 łyżek sosu z patelni i dokładnie wymieszałem). Tak zahartowaną śmietanę wlałem na patelnię i dokładnie wymieszałem. Na bardzo małym ogniu smażyłem jeszcze kilka minut po czym dodałem kilka łyżek pulpy z grzybów i śliwek (tej, która powstała z odsączenia wywaru). Wymieszałem i smażyłem jeszcze kilka minut. No i voila. Gotowe. Moja wątróbka w sosie winnym z grzybów i śliwki kalifornijskiej była gotowa. Podałem jako przystawkę z chlebem (świeżym, dobrej jakości, najlepiej żytnim). Smakowała. Smacznego 🙂
Zobacz podobne przepisy:
- Wątróbka drobiowa z gruszką
- Kaczka w sosie z borowików
- Pulpety z pieczarkami i wątróbką
- Wątróbka drobiowa z jabłkami inaczej
- Pasztet z wątróbki (do smarowania)
- Wątróbka drobiowa z cebulką