Sernik cytrynowy na spodzie z oreo na zimno

Halo. Proszę nie regulować odbiorników. Jesteś na PrymitywnaKuchnia.pl. Nadal. Mimo tego, że to zdjęcie tam nade mną jest takie… całkiem udane, jak nie na Prymitywnej Kuchni 🙂 Wybaczcie, ale ten sernik i ten weekend ostatni był tak cudowny, że aż zdjęcie nie mogło wyjść w standardzie prymitywnej.

No ale cóż. Zacznijmy od kilku informacji parafialnych, bo w okresie kiedy w Polsce (tak mniej więcej od połowy maja) mieliśmy prawdziwą Toskanię pogodową, mogliście nie zauważyć kilku ważnych spraw. Mianowicie:

  • wakacje się skończyły! i ja też wiem, że to bardzo dziwne
  • ruch samochodowy jakby przeniósł się znów do miast! i ja też wiem, że to jest nieznośne
  • Legia Warszawa nadal nie gra w Lidze Mistrzów, tfu, Lidze Europy
  • stacje telewizyjne nadal nie zauważyły, że jest Netflix i ciągle coś tam nadają
  • na warszawskim rynku pojawiły się fantastyczne bowle od Aroha, ale o tym to zrobię osobny post, bo są tak dobre, że… generalnie nie myślałem, że są tak dobre 🙂

No, to tyle w telegraficznym wręcz skrócie. Niedawno czytałem o dataizmie, który mówi, że sens życia (czy nawet świata) to przetwarzanie informacji. Więc czytając to powyższe właśnie zaspokoiliście sens świata, więc dalej spokojnie możecie się już oddać zaspokajania sensu swojego podniebienia. A jest powód. Ale o tym też kilka słów. Bardziej nawet nostalgicznych.

Ostatnio miewam okres trochę trudniejszy, który jest wynikiem walki o to, co trochę stało się moim sensem. A w zasadzie moim wielkim sensem, czy nawet celem zawodowym. Oczywiście słyszeliście pewnie wielokrotnie o tym, że jak coś jest nie tak, najlepiej rzucić to i zacząć robić coś co ma większe szanse powodzenia, coś co będzie nowym sensem. Ja jednak cały czas wierzę w ten mój mały sens, dlatego cały czas staram się o niego walczyć. Konkretnie to walczę o moją firmę. O projekt, którym zajmuje się już w zasadzie ponad 3 lata, a który właśnie w tym roku stanął na rozdrożu. W zasadzie to jeszcze nie wiem czy to rozdroże, czy po prostu ciągła droga w przepaść, ale staram się, żeby zamiast w dół, znów zaczął się wznosić. Bo wznosił się, bo to jest świetny projekt. Ba, to coś czemu zaufało już ponad 150 000 ludzi i to projekt właściwie robiony dla ludzi.

Hm. Chciałbym móc Wam przekazać jak wiele nauczyłem się wchodząc do tej rzeki. Jak wiele więcej wiem o sobie i o ludziach. Jaką lekcje daje relacja z ludźmi, których pojąć nie jestem w stanie i jaka jest bezsilność nie znając niektórych motywacji. Ja mam to do siebie, że staram się walczyć o cel i o sens. To co jest dla mnie ważne to sięganie dalej. Tymczasem przerażająca jest bezwładność powodowana bezlitosnym ignorowaniem przez innych. A najgorszą, że powodowaną przez tych, którym powinno zależeć. Lekcja zawodowego życia numer… w sumie to już numer 6 czy 7. Ale pierwszy raz tak twardą. Czasem czuje się jakby walił mnie ktoś tępą siekierą w łeb. Ale się nie dam. Bo jestem silny… i jest kilka fantastycznych osób wokół mnie, poza tym całym szlamem. Oni też to wiedzą.

Teraz już wiecie dlaczego było warto? Jeśli nie, to zdradzę Wam słodką bardzo, chociaż ten sernik tak słodki nie jest. Jest idealnie cytrynowy, ale nie przesłodzony. Ta tajemnica to, że jak macie okres trochę trudniejszy, to jeśli przychodzi Wam na coś chęć. Tak niespodziewanie właśnie, to efekt tego będzie niezwykły. Bo motywacja, a potem odczucia są mocniejsze. A właśnie w ten ostatni weekend naszła mnie chęć zupełnie niespodziewanie, tak jakby znikąd. Chęć na coś dobrego i coś słodkiego.

Duża bardzo w tym zasługa moich kochanych rodziców i mojej najcudowniejszej córeczki, która zresztą przy serniku bardzo mi pomagała. Rodzice mają u siebie jakby taką agroturystykę. W sumie to przy tej pogodzie, którą zapewniło nam globalne ocieplenie w tym roku w Polsce, to na południu Polski czułem się rzeczywiście jak w północnej Italii. Tam właśnie spędzając weekend naszła mnie ta chęć. Bo też powinniście wiedzieć, że takie wyciszenie w idealnym otoczeniu, to też daje tę moc. Moc zapominania o małostkowych ludziach i ich niedbałym charakterze. Nie zrzuca z Was kłopotów i konieczności ich rozwiązywania ale daje siłę. Siłę zrobienia sernika.

I ja tę siłę otrzymałem. Tego dnia zrobiłem też pavlowę (na pavlowa przepis znajdziecie tutaj), ale z Ninką zrobiliśmy najlepszy chyba sernik, który jadłem od dawna. Sernik na zimno, bardzo ale to bardzo kaloryczny (chociaż nie trzeba przecież jeść go za dużo, wystarczy zanurzyć się w jego wybitnym wręcz smaku). Sernik cytrynowy, nie słodki, lekki w swojej strukturze, idealny. Oj nawet nie wiecie jak ja bardzo polecam Wam ten sernik. Dodatkowo, ponieważ nie jest jakiś trudny. Wręcz jest dość prosty.

Dlatego chyba warto go sobie sprawić. Bo chociaż czas jest czasem nie łatwy, to warto szukać prostych rozwiązań. A najlepiej je znaleźć. Trzymajcie się ciepło, choć sernik jest… na zimno 🙂 Doktorki!

PS

Do zrobienia sernika wykorzystałem inspirację ze strony www.mojewypieki.com. Oczywiście wszystko w nim zrobiłem nie tak, przede wszystkim wyeliminowałem rabarbar, którego nie da się kupić w dobrym stani o tej porze roku. No i zmieniłem spód i nie wyszło tak sztywno jak tam, bo moja żelatyna jest bardziej żelatyna 😉 Ale jakby co, to tam też piszą o tym i piszą chyba bardziej skrótowo 🙂

PS 2

Kto nie śledzi Facebooka Prymitywnej Kuchni (zachęcam do śledzenia :), nie wie, że ta nasza Pavlova zrobiona tego samego dnia, wyglądała też pięknie, o tak:

Metryczka:

Czas przygotowania: około 50 minut

Czas w lodówce: co najmniej 10 godzin

Dla ilu osób: z 8 porcji będzie

Ile ma kalorii: ma… SCARPONE!

Składniki na idealnie lekki (nie czytaj: niekaloryczny) sernik na zimno wybitnie cytrynowy:

  • 250 gram mascarpone (czyli takie standardowe opakowanie)
  • 1 jogurt grecki (takie mniejsze opakowanie)
  • 1 śmietana 30%
  • 1 cytryna
  • 3 łyżeczki żelatyny
  • 175 gram ciasteczek Oreo (dwie takie większe paczki)
  • 1/3 kostki masła
  • pół szklanki cukru pudru

Przepis na sernik cytrynowy na spodzie z oreo bez pieczenia:

Robiliśmy ten sernik z Ninką (i z Kitchenaidem 😉 więc czasem będzie w liczbie mnogiej.

Najpierw Ninka wykonała robotę, którą ja nie specjalnie lubię, czyli rozebrała ciasteczka Oreo oddzielając krem od ciastek. Przełożyła same ciastka do miski. Krem zutylizowaliśmy (nawet nie wiem w jaki sposób, ale ktoś to zrobił 🙂 Żelatynę zalaliśmy zimną wodą (około 1/3 szklanki) i odstawiliśmy.

Ciasteczka Oreo, rozdzielone od  kremu zmiksowaliśmy na dość małe okruchy i wymieszaliśmy dokładnie z wcześniej roztopionym masłem. Tak przygotowanymi ciasteczkami z masłem wyłożyliśmy spód okrągłej formy do ciasta (najlepiej takiej z otwieranymi bokami, ponieważ po zastygnięciu przez „noc” w lodówce, masa może źle się kroić w takiej zwykłej formie). Najlepiej zrobić to tak, żeby ciasteczka wychodziły na boki tak na 2 – 3 cm. Ale jeśli się Wam to nie uda, nie ma co się przejmować.

Następnie serek mascarpone i jogurt grecki (trzymane wcześniej przez godzinę w temperaturze pokojowej) przełożyliśmy do misy od naszego robota (możecie to spokojnie robić zwykłym mikserem, takim jak ubijacie białka jajek na pianę), dodaliśmy cukier oraz startą skórkę z dobrze wyparzonej wcześniej i umytej cytryny. Następnie dodaliśmy sok wyciśnięty z tej samej cytryny, z której skórka trafiła już do miski z nabiałami. Uważajcie, żeby nie wpadła żadna pestka.

Tak przygotowane składniki zaczęliśmy mieszać na średnim poziomie Kitchenaida i zabraliśmy się za przygotowanie żelatyny. Żelatyny zalana wcześniej wodą powinna się zrobić galaretowata i wtedy można przełożyć ją do małego garnuszka i lekko podgrzać cały czas mieszając, tak żeby się ładnie rozpuściła w wodzie i nie zostały żadne grudki. Uważajcie też, żeby jej nie zagotować. Kiedy się już ładnie rozpuściła, odstawiliśmy do przestygnięcia.

Kiedy żelatyna przestygła, wlaliśmy do niej dwie łyżki naszej mieszającej się masy i wymieszaliśmy tak, żeby powstała gładka masa. Masę wlaliśmy do całości miksującego się sera z jogurtem. I dokładnie wymieszaliśmy robotem (tym razem na trochę szybszych obrotach). Ma powstać gładka, jednolita masa.

Następnie ubiliśmy śmietanę 30% (około szklanki, musi być bardzo zimna). Śmietanka musi być ubitą na porządną, gęstą bitą… śmietanę. Tak można ją dodać do wymieszanej wcześniej masy serowo jogurtowej. Ale już nie mieszamy mikserem, tylko delikatnie łyżką.

Tak przygotowaną masę serową o smaku cytrynowym przełożyliśmy do formy na spód z ciasteczek Oreo. Dokładnie rozprowadziliśmy łyżką. Formę przykryliśmy folią aluminiową i wstawiliśmy na całą noc do lodówki. Od rana można kosztować. Co prawda u nas spód nie wszędzie był zwarty i się lekko sypał, ale jak widzicie na zdjęciach, dzięki temu można zrobić z niego fajną dekorację 🙂

A sam sernik cytrynowy? No cóż, jest pycha. Smacznego 🙂

.
baner_eboka

Zobacz podobne przepisy:

Komentarze

Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273