Wczoraj byłem w Siewierzu. W Siewierzu (nie wiem czy kojarzycie, to taka miejscowość na trasie Warszawa – Katowice) na rynku jest moim zdaniem najlepszy warzywniak na świecie. Jeśli kiedyś będziecie to tenże warzywniak jest tuż obok Biedronki.
Dlaczego najlepszy? Spełnia wszystkie warunki: ma wszystko świeże, ma wszystko najlepszej jakości, ma wszystko w cenach bardzo przystępnych, do tego ma niezwykle, wręcz niespotykanie sympatyczną obsługę (chociaż na pierwszy rzut oka można by pomyśleć inaczej, jak wiadomo jednak „pozory mylą”).
W lecie można tam kupić borówkę amerykańską na wagę (wszędzie zazwyczaj „zapaczkowaną”), wyborne grzyby, czy najlepsze pomidory. Wszystko jest wielkie, giga, a co najlepsze są tylko produkty sezonowe. To znaczy jest to co naturalnie akurat rośnie, domyślam się, że na jakiś polach w niedalekim sąsiedztwie ziem siewierskich (tak, tak, Siewierzanie chełpią się, że byli kiedyś autonomicznym księstwem).
Więc zaglądając wczoraj do Siewierza postanowiłem odwiedzić mój ulubiony warzywniak. W sumie to trochę bez sensu, ponieważ weekend mam wyjazdowy i nie miałbym nawet okazji gotować. No ale jednak.
Skończyło się jak w takiej sytuacji można się spodziewać. Zauroczony asortymentem, być może nawet bardziej jego cenami, zakupiłem:
- wielkiego brokuła
- kilogram pomidorów „polnych” (w sensie z pola, nie szklarni)
- szczypiorek
- no i kapuchę włoską.
Kapucha była wielka. Pytam, czy nie ma mniejszych. Słyszę, że niestety nie. Pytam, a po ile ta kapucha. A po ile ta kapucha pytam? A po 2,40. Dopytuje, czy za kilogram. Nie, za sztukę. No więc jak za sztukę. Zobaczcie:
W sumie to jeśli naprawdę chcecie wiedzieć: najlepszej jakości pomidory – 1,90 PLN za kilogram, szczypiorek 1 PLN, kapusta włoska 2,4 PLN, brokuła wielka jak ta kapusta za 2,4 PLN. Nieźle, co? Ja jednak za bardzo chyba jestem przyzwyczajony do cen w Warszawie. Robi to na mnie niezwykłe wrażenie.
Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie takie woreczki, wypełnione ostrymi papryczkami, kolorowymi (żółte, zielone, czerwone, pomarańczowe). No po prostu piękne. A że na pewno znacie moje uwielbienie ostrych potraw, to postanowiłem kupić. Tylko te papryczki były pakowane po pół kilograma. Pół kilograma.
Więc pytam, czy nie da się mniej?
„Przykro mi, tak sprzedajemy, ale Pan na sznurku powiesi i wysuszy, całą zimę przetrwa, a wysuszona zachowuje wszystkie walory smakowe”. No to się skusiłem. Zobaczcie i porównajcie, co np. możecie dostać w markecie:
Ja nie chce Was oszukać, ale tych papryczek tak jest chyba z 50, jak nie 60. Cena (trzymacie się czegoś?): 5,40 PLN. Za całość. Kocham ten warzywniak w Siewierzu. Ale, żebyście nie myśleli, nie tylko za ceny. Za ceny ale przede wszystkim najwyższą jakość i świeżość.
Chciałem też kupić dynię, ale niestety zostały jedynie takie po 15 kilogramów sztuka. Tutaj na szczęście rozsądek zwyciężył.
No, ale jak już to wszystko kupiłem, to w szczególności, że ten weekend mam wyjazdowy musiałem coś zrobić. No i wziąłem się dzisiaj wieczorem za przygotowanie gołąbków. Innych niż te, które już Wam prezentowałem, czyli moich raczej klasycznych gołąbków z ryżem de luxe. Postanowiłem zrobić gołąbki z kaszą jęczmienną zamiast ryżu. Dzięki temu są delikatniejsze.
Ponadto dodałem do farszu trochę warzyw i moich ostrych papryczek (możecie pominąć jak nie lubicie ostrego jedzenia, one nie są przez papryczki ostre, a jedynie smak jest fajnie wyostrzony). Co więcej, pewnie większość z Was zna, może też lubi gołąbki w sosie pomidorowym. Ja nie przepadam sosów do gołąbków. Zdecydowanie wolę solo (no ewentualnie z chlebem).
Ale, że kupiłem sporo pomidorów, twardych, ale z wyrazistym smakiem. To postanowiłem zrobić eksperyment z dodaniem do farszu podsmażonych pomidorów. Efekt? Piorunujący. Zabójczy 🙂 Wyszły pycha. Polecam gorąco. No i zaczynajcie, przepis na gołąbki z kaszą jęczmienną, co prawda długi (ale spisany w punktach) ale wcale nie przesadnie trudny. Trzeba się jedynie porządnie zmobilizować (można i zmotywować, jak to na pewno sami wiecie). No i do roboty. Polecam.
Metryczka:
Czas przygotowania: 30 – 40 minut
Czas gotowania: około 2 godzin
Dla ilu osób: 10
Ile ma kalorii: kalorii ma kupę, jak to gołąb
Składniki na oryginalne polskie danie:
- kapusta włoska (duża)
- około 800 gram mielonego mięsa z uda indyka (możecie zastąpić mieloną wieprzowiną)
- około 250 gram wędzonego boczku (w kawałku)
- półtora woreczka kaszy jęczmiennej
- 4 pomidory
- 7 średnich szalotek
- 5 cm kawałek pora (jasnozielony)
- 4 małe kawałki kolorowych ostrych papryczek (można pominąć jeśli gołąbki nie mają być lekko ostre)
- 1/3 średniej cukinii
- pół kostki smalcu
- oliwa z oliwek
- łyżka gałki muszkatołowej
- łyżka czarnego mielonego pieprzu
- sól
Przepis na obiadowe ptaszki:
Przygotowanie gołąbków jest procesem złożonym. Także będę punktował:
- Ugotowałem dwa woreczki kaszy jęczmiennej (użyłem do farszu 1,5). Postępujcie zgodnie z instrukcją na opakowaniu kaszy (zazwyczaj gotujemy 15 minut w osolonym wrzątku).
- Szalotkę drobno pokroiłem i podsmażyłem na średnim „ogniu” (u mnie w skali 1 – 10 na 5) na oliwie z oliwek. Kiedy szalotką już „dochodziła”, dorzuciłem na patelnię drobno pokrojone kawałki kolorowej ostrej papryczki (tak w sumie około 7 cm kawałek, jak nie lubicie wyostrzenia smaku, pomińcie ten składnik). Szalotka powinna być miękka, ale nie może się przypalić.
- Mięso mielone wrzuciłem do wysokiej miski, dodałem 1,5 woreczka kaszy jęczmiennej i przyprawiłem: pieprzem, gałką muszkatołową i solą. Wymieszałem. Dodałem podsmażoną szalotkę z papryczkami chili (szalotkę ściągnąłem z patelni, zostawiając na niej oliwę). Wymieszałem.
- Pomidory obrałem ze skóry (tutaj możecie zobaczyć jak sprawnie i szybko obrać pomidora ze skórki) i pokroiłem na ręczniku papierowym w kostkę (usunąłem wszystkie gniazda nasienne, kroiłem na ręczniku papierowym, żeby z pomidorów w czasie krojenia odsączyć jak najwięcej soku). Pokroiłem też drobno cukinię oraz pora.
- Warzywa (pomidory, por i cukinię) podsmażyłem na tej samej patelni, na której smażyłem szalotkę, lekko soląc i pieprząc. Około 6 – 7 minut, tak żeby odparować wodę. Podsmażone warzywa przerzuciłem do miski z mięsem i szalotką.
- Dokładnie wymieszałem mięso z warzywami. Odstawiłem.
- Teraz zaczyna się najweselsza zabawa. Zabrałem się za moją kapuchę włoską gigant. Wyciąłem gruby rdzeń, tak żeby można było ją obrać z liści. Delikatnie odrywałem kolejne liście (tak, żeby ich nie zniszczyć). Umyłem je w zlewie i partiami przekładałem (po kilka sztuk, jak weszły) do największego garnka jaki posiadam.
- W czajniku gotowałem wrzątek i zalewałem liście w garnku. Każdą partię liści (w sumie to na 5 razy mi zeszła cała kapusta) trzymałem we wrzątku około 3 minut. Po tym czasie wyciągałem i odkładałem na ręcznik papierowy do obeschnięcia. Chodzi o to, żeby liście były miękkie i dało się nimi zawijać mięso, tak żeby się nie połamały.
- Kiedy obrobiłem wszystkie liście. Przygotowałem duży garnek i wrzuciłem do niego pół kostki smalcu. Smalec lekko rozpuściłem na małym ogniu.
- Z mojego kawałka boczku obciąłem skórę z tłuszczem i wyłożyłem nią spód garnka (tego z rozpuszczonym smalcem). Resztę boczku pokroiłem w grubą kostkę.
- Zacząłem przygotowywać gołąbki. Czyli brałem liść kapusty włoskiej, kładłem na drewnianą deskę, wycinałem zdrewniałą część. Po czym kładłem około dużej łyżki farszu (mięso, kasza i warzywa) i zawijałem w gołąbek. Od razu zawiniętego gołąbka kładłem na spód garnka.
- Po ułożeniu jednej warstwy gołąbków w garnku (w zależności do wielkości u mnie warstwa to 4 – 5 gołąbków) przekładałem je kawałkami boczku i układałem kolejną warstwę.
- W sumie wyszło około 20 sztuk gołąbków (średniej wielkości, ja nie lubię bardzo dużych).
- Na koniec na górę położyłem jeszcze kilka liści kapusty, żeby dokładnie przykryć gołąbki. Wlałem około pół litra wody (gorącej z czajnika, tak żeby nie dochodziła do samej góry, tylko tak do połowy garnka).
- Gotowałem na wolnym ogniu około 2, 2 i pół godziny. Gołąbki mają lekko się gotować. Po tym czasie można je wyłączyć i próbować, chociaż oczywiste jest, że najlepsze będą następnego (a nawet po dwóch) dnia(ch). Smacznego!
Zobacz podobne przepisy:
- Gołąbki wegetariańskie
- Gołąbki z kaszą jaglaną
- Gołąbki de luxe
- Bigos
- Młoda kapusta z suszonymi pomidorami
- Pieczonki, prażonki czyli maścipula