Gołąbki de luxe

Jak już wiecie, to co jem każdego dnia, często zależy od przypadku. Dzisiejszy dzień jest idealnym przykładem. Rano, kolega motywował mnie swoją wiadomością do zjedzenia lekkiego śniadania (hm, nie to nie było śniadanie, przekąska co najwyżej). Normalnie pewnie wszamałbym jakieś jaja, albo chociaż kanapkę z szynką i pomidorem. A tu masz i trzeba było się spiąć.

Podobnie z obiadokolacją, otwieram lodówkę, patrzę a tam… hm. No dobra, kapusta. Skąd w mojej lodówce wzięła się kapusta. Pewnie dlatego, że Ania (jedna z fanek mojej strony na fejsie) od jakiegoś czasu molestuje mnie o gołąbki. No i pewnie, nie pamiętam już kiedy (ale chyba niedawno), będąc kiedyś w sklepie wpadła mi w oko taka zgrabna, nie specjalnie duża kapucha włoska.

A dzisiaj ją dojrzałem. No więc dobrze, będą gołąbki. Trochę składników brakowało (w zasadzie większości), ale gdzieś odnalazłem w sobie jeszcze pokłady siły, żeby ruszyć swoje cielsko do sklepu (nie mam pojęcia gdzie je znalazłem, skoro zjadłem do tej pory jedynie tego grejpfruta, dużą kawę i dwie szklanki wody).

Gołąbki to generalnie dłuższy temat. Lubię gołąbki (często robi mój tata, naprawdę dobre, raczej lepsze niż te moje). Jednak nie było tak zawsze. Kiedyś, w co patrząc na mnie trudno uwierzyć, byłem równie wybredny jak obecnie moja córka (mam nadzieje, że nie grozi jej w przyszłości to co tacie, czyli nadwaga). Więc najpierw gołąbków wcale nie jadłem. Następnie jadłem gołąbki bez skrzydełek (czyli mięsko, ale kapustka to nie). Kolejny etap to była sama kapusta („nie dawajcie mi tego obrzydliwego chudego mięsa, tylko aromatyczną kapustkę”). No a jak już dojrzałem, to jem gołąbki w całości. Ale mam jedną zasadę, nigdy żadnego sosu. Ej jak ja nie lubię gołąbków z jakimkolwiek sosem, a już z pomidorowym to nie spojrzę. Mają być same, z tłuściutkiej wody, w której się gotują. I takie Wam polecam.

Przygotowanie gołąbków, jest oczywiście jak wszystko co robię, banalnie, ultrabanalnie proste. Zajmuje jednak trochę czasu. Co najmniej z 50 minut na przygotowanie, ale potem już około 2 godziny bezobsługowego w zasadzie gotowania. No i co fajne, gołąbki najlepsze są co najmniej jednokrotnie odgrzewane następnego dnia. Więc raz przygotowane można jeść z 2 – 3 dni (oczywiście przechowując w lodówce, w między czasie) i to z coraz lepszym efektem smakowym.

A czemu gołąbki de luxe? Może dlatego, że zazwyczaj robię bez pieczarek. No i na pewno dlatego, że jednak się przy nich trochę zawsze narobię. Dla mnie to de luxe w Prymitywnej Kuchni.

Metryczka:

Czas przygotowania: 50 minut

Czas gotowania: około 2 godzin

Dla ilu osób: gołąbków wyszło z 12, więc… dla jednej? tylko na trzy dni

Ile to ma kalorii: gołąbki gruchają, że to danie miłości, zakochani kalorii nie liczą

Składniki na gołąbki z mięsem i pieczarkami:

  • 430 gram świeżo zmielonego mięsa z udźca indyka (taki był kawałek mięsa, a biorę do gołąbków z udźca indyka, ponieważ nie jest suche, a to drób, więc teoretycznie… zresztą nie, nie jest zdrowsze)
  • gruby plaster boczku (tak z 3 cm)
  • średniej wielkości kapusta włoska (kupiłem ją właśnie dlatego, że była taka średnia, wielka mi się już zupełnie do gara nie mieści. A włoska, bo lubię delikatniejsze piórka)
  • 7 średniej wielkości pieczarek
  • 1/3 kostki smalcu (fe, rozgrzany na patelni smalec, po prostu śmierdzi, mój prymitywny nos przyzwyczajony jest do rozgrzanej oliwy z oliwek)
  • woreczek białego ryżu (to chyba 150 gram)
  • jedna duża cebula
  • sól
  • mielony czarny pieprz
  • mielona czerwona ostra papryka
  • mielona gałka muszkatołowa
  • łyżka cukru

Przepis (to już prawie linia produkcyjna):

Nie gotuję, jak tradycja nakazuje kapusty. Bo niestety nie mam na tyle dużego garnka, żeby nawet średnia cała się zmieściła. Znaczy mam taki garnek, ale niestety nie jest kompatybilny z moją kuchnią indukcyjną. Więc zaczynam od wycięcia tego, no… głąba ze środka. Ostrożnie żeby nie uszkodzić kapusty i obieram liście. Delikatnie, bo nie są miękkie i można je porwać, a potrzebne są mi całe. Kiedy mam obraną całą kapuchę, wkładam liście do tego gara co to nie koresponduje z kuchenką i sypię pół łyżki soli i zalewam wrzątkiem z czajnika. Gotuje jeszcze raz wodę i dolewam, tak żeby w zasadzie wszystkie liście były przykryte. Odstawiam.

Mięso przekładam do wysokiej michy i przyprawiam pieprzem, gałką, solą i papryką. Na oko, żeby nie przesadzić, ale żeby był smak. Odstawiam.

Obrane pieczarki kroję na bardzo drobne kawałki i podsmażam na oliwie z oliwek. Na złoty kolor. Zajmuje kilka minut. W czasie kiedy się smażą, kroję cebulę w drobną kostkę. Przygotowane pieczarki przerzucam z całym dobrobytem patelni (więc i tłuszczem), do mięsa. Dokładnie mieszam.

Na tej samej patelni, na której robiłem pieczarki, roztapiam 1/6 kostki smalcu. Kiedy smalec się roztopi, wrzucam na patelnię cebulę i  posypuję łyżką cukru. Cebula ma się ładnie zeszklić. Kiedy już jest zeszklona, wsypuję na patelnię ryż, dokładnie mieszam i po około minucie zalewam szklanką przegotowanej wody. Zmniejszam „ogień” (u mnie w skali 1 – 10 na 4). Kiedy ryż się gotuje na patelni, zabieram się za przygotowanie garnka na gotowanie gołąbków.

Na dno garnka (musi być raczej większy, bo gołąbków będzie z 12, muszę się gdzieś schować) daje 1/6 kostki smalcu i dno wykładam kilkoma plastrami boczku. Mniej więcej połowę boczku przygotowanego do tego dania, kroję na mniejsze kawałki i odkładam na bok do przekładania gołąbków.

W tym czasie, jeśli ryż wchłonął już całą wodę, dolewam jeszcze mniej więcej pół szklanki wody i dalej gotuję. Znów mam czas, tym razem na przygotowanie liści kapuchy (ryż mniej więcej powinien się gotować z 15 minut). Odlewam z garnka, w którym są liście wodę i zaczynam je wyciągać na ręcznik papierowy (żeby nie mieć powodzi na blacie kuchennym). Z każdego liścia, jeśli jest, wycinam tą grubą część w środku. Układam liście jeden na drugim, tak żeby na górze mieć przygotowane największe liście. Mam taką zasadę, że na dno garnka trafiają największe sztuki.

Kiedy obrobię liście, ryż z cebulką jest już gotowy. Przekładam go do michy z mięsem i jeszcze raz dokładnie mieszam. Doprawiam, jeśli uzyskany farsz jest zbyt mdły lub bez smaku. No i teraz najważniejsze. Trzeba zmontować ptaszki.

No więc, biorę liść kapuchy i mniej więcej łyżkę, półtorej farszu. Staram się to szczelnie zawinąć i tak jeden po drugim gołąbek trafia do garnka. Układam je szczelnie i co 4 gołąbki przekładam kawałkami boczku. Jak już zużyję cały farsz, powinno zostać kilka mniejszych liści, którymi przykrywam gołębie.

Do garnka wlewam ciepłej wody, tak do 1/3 gołąbków (na oko) i stawiam na niewielkim „ogniu”. Do pierwszego podania gotuje co najmniej dwie godziny. Gołąbki de luxe gotowe. Podaje solo lub z chlebem (nie znoszę gołąbków podawanych z ziemniakami). Smacznego!

baner_eboka

golabki_de_luxe

Zobacz podobne przepisy:

Komentarze

Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273