Creme brulee

No więc jest tak. Zrobiłem creme brulee i trochę padam więc dzisiaj na Wasze szczęście się nie rozpiszę. Robiłem go w tzw. black friday, z czego bardzo się cieszę. Nie chce dawać się opanować przez gorączki kupowania, po prostu wolę kupować wtedy kiedy tego potrzebuję.

Zresztą cały czas uważam, że ten cytat mówi idealnie to, co tego dnia robi większość ludzi ( i nie tylko większość ludzi – pewnie i na świecie, nie tylko w Polsce, ale nie powinniśmy zapominać o tych, a jest ich bardzo dużo, dla których black friday, ani krem brule, nie istnieją – bo po prostu każdego dnia walczą o to, żeby nie tylko friday, ale każdy ich dzień, nie był naprawdę BLACK).

Dlatego polecam kupić coś na co Was stać (kilka żółtek, śmietanę kremówkę i trochę wanilii plus cukier) i zrobić to, czego potrzebuje Wasz organizm, za własne pieniądze (a nie w żaden leasing), żeby zrobić wrażenie na tych, na którym Wam naprawdę zależy. A czasem wystarczy, żeby zrobiło wrażenie na Was samych 🙂 Bo lubimy małe przyjemności, co?

No tak, miałem pisać krótko, ale zaraz zrobi się długo. Bo co bardzo ważne, żeby zrobić ten creme brulee i żeby on naprawdę był taki jak się oczekuje, czyli aby uzyskać to fantastyczne połączenie zimnego kremu z ciepłą karmelową skorupką, trzeba mieć fachowy sprzęt. Fachowy, nie znaczy drogi. Po prostu potrzebujecie palnik gazowy, którym fachowo skarmelizujecie cukier na wierzchu.

Ja takiego palnika nie miałem, ale kupił mi taki mój tata. W zasadzie to kupił najpierw sobie (chociaż na pewno nie z przeznaczeniem do kremu brule, bo trzymał go w garażu), ale jak go znalazłem to kupił również i mnie. Więc ten krem brule, w zasadzie powstał dzięki mojemu tacie. Bo jak próbowałem karmelizować cukier, jak radzą niektórzy w piekarniku, to nie wychodził mi krem, tylko bre bre.

A jak brzmi prawdziwy crème brûlée (i dźwięki zachwytu nad nim w tle), a tak:

Więc kupujcie sobie palnik gazowy, albo poproście tatę (to koszt maksymalnie 15 – 20 zł plus kilka złotych za gaz) i róbcie sobie dobrze. Black dobrze. Polecam serdecznie.

Metryczka:

Czas przygotowania: 30 minut

Czas pieczenia: 1 godzina i 25 minut

Temperatura pieczenia: 125 stopni Celsjusza

Czas oczekiwania (w lodówce): noc (ewentualnie minimum 7 godzin)

Dla ilu osób: tutaj na 5 – 6 małych porcji

Ile ma kalorii: nie będę sobie robił z Was jaj, a raczej żółtek, MA

Składniki na bardzo dobry creme brulee:

  • 5 żółtek z jaj kurzych
  • 400 gram śmietanki 36% (dwa opakowania po 200 gram)
  • 1 szklanka mleka 0,5%
  • 1 buteleczka ekstraktu z wanilii – 20 ml (francuskiego – można kupić w Leclerc)
  • 1 cukier z wanilią (paczka 20 gram, co ważne z wanilią, nie waniliną)
  • pół szklanki drobnego cukru (może być biały, może być trzcinowy, nie robi to ani jakości, ani różnicy)
  • 2 – 3 łyżki drobnego cukru trzcinowego (do zrobienia karmelowej skorupki)

Przepis na krem brule dla 5 – 6 osób:

Samo zrobienie deseru nie jest przesadnie trudne, natomiast czasochłonne. Znaczy długo się czeka na zjedzenie. Ale do rzeczy. Najpierw śmietanę 36% do deserów (była dość gęsta) wlałem do garnka i dolałem szklankę mleka. Dokładnie wymieszałem i podgrzałem. Tak żeby była gorąca i zrobiła się dość jednolita, bez grud i różnic w konsystencji. Ale nie przejmujcie się jeśli są jakieś grudki i tak potem przepuścimy to przez sito. Dodałem cukier z wanilią i buteleczkę (małą) ekstraktu z wanilii. Podgrzewałem jeszcze trochę, tak żeby nie zawrzało i odstawiłem do ostudzenia.

Do średniej miski (najlepiej z dzióbkiem, potem będziemy przelewać do małych foremek) dodałem żółtka z 5 jaj kurzych i dodałem pół szklanki drobnego cukru. Wymieszałem trzepaczką, ale tylko do połączenia się.

Kiedy śmietana z mlekiem i wanilią przestygła, powoli przelewałem ją do żółtek z cukrem, cały czas mieszając trzepaczką. Kiedy wlałem całą zawartość, dokładnie przemieszałem, tak żeby cukier całkiem był rozpuszczony.

Tak przygotowaną masę przelałem do foremek (jak na zdjęciu – idealne do creme brulee), ale co ważne przepuszczając przez drobne sito. Inaczej krem wyjdzie nam z grudami, o złej konsystencji. Takiego nie chcemy.

Piekarnik rozgrzałem do 120 stopni Celsjusza (grzanie góra – dół). Moje foremki z kremem brule wstawiłem do większej metalowej formy, którą zalałem wrzątkiem tak do 2/3 wysokości foremek z kremem. Tak to ważne, pieczenie w kąpieli wodnej spowoduje, że krem będzie idealnie gładki i… idealnie kremowy 🙂

Formę wstawiłem do piekarnika i piekłem około 1 godziny i 25 minut. Trzeba to kontrolować, ważne żeby krem się nie przypiekł (nie powinien się zarumienić), ale też nie może być zbyt wodnisty. Po upieczeniu powinien być jak… galareta, tudzież mocno ścięty budyń.

Tak upieczony krem brule studzimy, a kiedy będzie chłodny możemy przełożyć do lodówki i najlepiej schłodzić przez noc. Po schłodzeniu warto z wierzchu kremu ściągnąć ręcznikiem papierowym taką wilgotną warstewkę o ile powstanie. Następnie posypujemy równomiernie raczej cienką warstwą cukru trzcinowego (drobnego) i fachowym palnikiem gazowym opalamy tak, żeby powstała karmelowa, twarda skorupka (na filmie widać może nie perfekcyjną, ale jednak tego technikę ;).

Tak przygotowany creme brule możemy przystroić dowolnie (najlepiej listkami mięty i jakimś drobnym owocem). Ja miałem tym razem jedynie borówki amerykańskie. Też się idealnie nadają. No i przepyszny, francuski deser jest gotowy.  Smacznego!

baner_eboka

Zobacz podobne przepisy:

Komentarze

Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273