Dzisiaj nie będzie o sojusznikach, ani MI2014. Dzisiaj o tym, jak niesamowicie jestem dumny z mojej córeczki lat 6. Jak już pisałem, Ninka raczej niespecjalnie jest jadkiem. No pomijając słodycze, rzecz jasna. Pytania w stylu „Tatuś, a czy jest coś zdrowego do jedzenie, czego ty nie lubisz jeść, a ja lubię?” to norma. Norma, że nie ma takich rzeczy. Jedyne pytanie, o czym już pisałem z tej serii, na które potrafię odpowiedzieć twierdząco (ale jest tylko jedna taka rzecz), to: „Czy jest coś takiego (nie słodkiego zaznaczam), czego ty nie lubisz i ja nie lubię?”. Tak jest bób. Jakoś tak wyszło, że z tego akurat nie wyrosłem, bo w młodzieńczych latach też raczej byłem niejadkiem (patrząc na mnie, nie da się uwierzyć).
Ok, ale miało być o dumie z Ninki. Dzisiaj. Bo ogólnie rzecz ujmując, to z mojej córci jestem dumny nieprawdopodobnie. Nie wynika to prozaicznie z miłości do swojego dziecka, bo kochać ją będę zawsze, bez względu na okoliczności. Dumny jestem bo jest niezwykle grzeczną, kulturalną i mądrą dziewczynką. Mądrą, ponieważ zadaje w cholerę fajnych pytań, naprawdę niezwykle lubi jak się jej czyta książki. Nie jakieś tam bajki kilkustronicowe. Obecnie przerabiamy w ciągu dnia książki takie ponad 100 stronicowe. To jest naprawdę fajne.
Dzisiaj jednak jestem dodatkowo dumny z jej jedzenia (tutaj akurat powodów do dumy nie ma często, o czym było wyżej). Ba nie tylko z jedzenia, ale i z gotowania. No dobra, żeby nie było zbyt rozwlekle. Dzisiaj Ninka (przy mojej naprawdę niewielkiej pomocy) samodzielnie, sama w sensie, zrobiła pizzę. Tak. Ma 6 lat i zrobiła pizzę.
Żeby nie było, że to niemożliwe (jak moje odchudzanie w 2014, połączone z rzuceniem fajek i prowadzeniem tej strony). To co zrobiłem ja, to tylko początkowo zagniotłem ciasto. Natomiast Ninka mieszała wcześniej łychą wszystkie składniki, wlewała, wsypywała. Ja tylko zagniotłem pierwszy etap ciast, podzieliłem ciasto na dużą część moją i mniejszą Ninki. Ona patrzyła jak na blacie gniotę swoją część i tak samo wygniatała swoją.
Kiedy odstawiliśmy ciasto do wyrośnięcia, jej obok mojego, ona przygotowała (tylko wg moich wskazówek) składniki na sos i je wymieszała. Ja tylko zagotowałem. A kiedy ciasto wyrosło, uformowała idealny okrąg i wylała sos oraz kładła mozzarellę (mnie oczywiście wyszło nie wiadomo co, nie koło). Wow. Ale się cieszę. Robiliśmy już pierniki, muffinki, pan cake. Jednak pizzę pierwszy raz tak, że ona w zasadzie samodzielnie.
Ale powód do dumy mam tym większy, że Ninka jak już zrobiliśmy te pizze (w sumie wyszła jedna jej mała i dwie średniej wielkości, w tym jedna wersja dla dorosłych z dodatkowymi składnikami), to zjadła całą swoją i jeszcze pół tej tylko z serem. Po prostu jeszcze teraz nie mogę dojść do siebie 😉
Więc, żeby jakoś konkludować i przejść do przepisu, jeśli macie dziecko niejadka (ja wiem, że większość dzieciaków jednak lubi pizzę, szczególnie taką z pizzerii, ale jeśli lubi tylko taką „tylko z serem”), to nie dość, że możecie je świetnie zaangażować w robienie wspólne pizzy, nie zajmuje to też wiele czasu, to potem wspólnie możecie ją smakować. A wyszła naprawdę pyszna. Oczywiście wiem, że sam placek z serem i sosem (do tego z cukrem), to nie jest szczyt „zdrowego posiłku” dla dziecka, ale mimo to bardzo polecam!
BTW: jeśli znacie już przepis na pizzę ostrą jak diabli, to tutaj przepis na ciasto, został przeze mnie uproszczony. Jest szybciej i równie smacznie (no i na trochę mniejszą porcję).
Metryczka:
Czas przygotowania: 20 minut
Czas wyrastania ciasta: 45 minut
Czas pieczenia: 11 minut
Temperatura pieczenia: 215 stopni Celsjusza
Dla ilu osób: starczyło dla Ninki (zjadła całą swoją i pół drugiej), dla taty i jeszcze mamie zawieźliśmy kawałek
Ile to ma kalorii: to nie jest sojusznik MI2014, ale ja się dziś oszczędzałem
Składniki na prostą pizzę z mozzarellą (a la Margherita):
Na ciasto:
- 250 gram mąki pszennej
- pół paczki suszonych drożdży (czyli jakieś 3,5 – 4 gram)
- pół szklanki ciepłej wody
- 3/4 łyżki stołowej oliwy z oliwek
- niepełna łyżeczka cukru
- niepełna łyżeczka soli
Na „naciasto”:
- 6 łyżeczek koncentratu pomidorowego
- 3 łyżeczki cukru
- dwie szczypty soli
- niepełna szklanka wody
- pół łyżki oliwy z oliwek
- ser mozzarella (taki z zalewy, zwyczajny, w kulce, a nie jakieś cudo „na zapiekankę” czy „na pizzę”)
Przepis (robimy pizzę z dzieckiem):
Zaczeliśmy od zrobienia ciasta. Wszystkie składniki suche Ninka wsypała do wysokiej miski, po czym wymieszała. Dolała wody (na razie nie wszystko) i wymieszała łychą. Ja stwierdziłem, że wody jest jeszcze za mało i dolała resztę (czyli w sumie pół szklanki, nie gorącej ale ciepłej przegotowanej wody). Wymieszała łychą, a ja wziąłem się za pierwsze wyrabianie ciasta. Kiedy już ugniotłem, tak że suche składniki przyjęły wodę, Ninka wlała 3/4 łyżki oliwy do michy. Znów pogniotłem ciasto i kiedy okazało się, że jest zbyt mokre, Ninka dosypała trochę mąki. Ugniotłem tak, żeby było nieklejące i wyciągnąłem ciasto z michy (gniotę w misce najpierw, żeby się bardzo mi blat nie utytłał).
Podzieliłem ciasto na moje i Ninki i gniotąc o blat wyrabialiśmy ciasto przez około 7 – 9 minut na gładkie. Kiedy było gotowe i ja i córcia uformowaliśmy z niego kulki i odstawiliśmy na 40 minut do wyrośnięcia (w piekarniku mam opcję wyrastanie, czyli około 40 stopni Celsjusza i do tego przykryliśmy jeszcze szmatką, bo geniusz który robił opcję wyrastanie, raczej na gotowaniu się nie zna i chyba nie wie, że ciasto drożdżowe lubi wyrastać po ciemku, więc w czasie wyrastania w piekarniku świeci się światło).
Kiedy ciasto wyrastało, Ninka zgormadziła składniki na sos, czyli koncentrat pomidorowy, cukier, sól, wodę (wykorzystaliśmy mineralną) i oliwę z oliwek. Wszystkie składniki (ilość podana powyżej) wymieszała w małym garnku i ja zagotowałem. Gotowałem mieszając co jakiś czas na małym ogniu przez około 15 minut. Potem odstawiłem do ostygnięcia. Sos nie jest gęsty.
Ja jeszcze pokroiłem mozzarellę w cienkie plastry i mieliśmy czas, żeby z 20 minut poczytać „Hanię Humorek”. Kiedy ciasto wyrosło, Ninka ze swojej kulki (która urosła z 3 razy) uformowała okrąg, a ja podzieliłem moją część jeszcze na dwie. Ja uformowałem trudny do określenia kształt z jednej części i taki sam z drugiej. Przełożyliśmy nasze pizze na blachy wyłożone papierem do pieczenia. Nałożyliśmy sos i na małą pizzę Ninki i jedną z moich samą mozzarellę. Na drugiej „większej” dodatkowo Ninka położyła mi szynkę dojrzewającą, a ja dodałem pokrojoną dymkę i marynowane papryczki jalapeno.
Piekliśmy na dwie tury w piekarniku rozgrzanym (wcześniej, pizze wkłada się do nagrzanego piekarnika) do 215 stopni Celsjusza przez około 11 – 13 minut. No i gotowe. Smacznego!
Dodaje więcej zdjęć niż zwykle, bo muszę pokazać pizze Ninki (to ta mała okrągła) i wersję „dla dorosłego” 🙂
Zobacz podobne przepisy:
- Pizza kebab
- Pizza z sosem śmietanowym ze szparagami
- Prosta pizza wegetariańska i na ostro
- Prawdziwa włoska pizza Margherita
- Stripsy z indyka (obiad dla dziecka)
- Pizza pr(ostra) jak diabli
- Pizzerita – czyli nie pizza, nie tarta ale wytrawna
- Prosta focaccia