Ten przepis dedykuje mamie, ale tym razem nie mojej, a mojego kolegi Jacka (on wie). Zaraz wyjaśnię dlaczego, ale zanim…
Ten przepis powstał, bo ta suszona śliwka na miodzie i winie wyszła mi tak perfekcyjnie jako dodatek do steka z rostbefu, że nie mogłem tego tak po prostu zostawić… trawieniu. Przy okazji jest naprawdę prosty do wykonania, więc każdy sobie spokojnie poradzi.
Ale do sedna. Miałem ostatnio przyjemność uczestniczyć w dość osobliwym spotkaniu absolwentów mojego liceum. Spotkanie dotyczyło przede wszystkim tym, czym mam nadzieję, żyje ostatnio cała Polska, czyli przekazywaniem jednego procenta… w tym przypadku jednak całkiem legalnie 😉 No ale poza tym spotkanie było całkiem miłe. W sumie to całkiem niezwykłe, że potrafiło się zebrać tak dużo osób w różnym wieku (tak od 80 lat do 21) w Warszawie, które skończyły IV LO w Sosnowcu. Miło wiedzieć też, że tak różne osoby, deklarują chęć współpracy i wspierania się nawzajem. Bardzo ciekawie było posłuchać też ich najróżniejszych historii.
Jednak nie do końca o tym miało być, więc do brzegu bo pewnie już zastanawiacie się jak zrobić ten wybitny śliwkowy chutney. Więc generalnie w czasie spotkania każda z przybyłych osób przedstawiała się i mówiło kilka zdań na temat swojego obecnego zajęcia, historii czy zainteresowań. Ja oczywiście, poza wbicia kilku delikatnych szpil mojemu wychowawcy, wspomniałem o stronie, którą właśnie czytasz, czyli Prymitywnej Kuchni. I nie byłoby w sumie w tym nic specjalnego, zawsze to mówię. Zresztą w kontekście tej historii to jedynie tło, czy też… jakby to napisać. O wisienka na torcie 🙂
Po tym jak już wszyscy się przedstawili, a było nas z 70 osób, do naszego stolika „klasowego” podchodzą dwie rozentuzjazmowane młode (zdecydowanie młodsze od nas) dziewczyny. Zwracają się do Jacka, który siedział obok mnie i mówią:
– Jesteśmy fankami!
Przeszła mnie wtedy myśl, że coś mi umknęło w biografii Jacka i muszę chyba szybko nadrobić zaległości, bo nie mam przez tą mikro chwilę pojęcia o co chodzi. Na szczęście szybko dokończyły, co uratowało mnie w grzebaniu w jego biografii:
– Pana MAMY.
Tak, Jacka mama była nauczycielką w naszym liceum od bardzo w tamtym czasie ciekawego przedmiotu – przedsiębiorczości. Nas z racji Jacka nie uczyła, ale raczej była lubiana i szanowna przez uczniów. Jak widać nie tylko z naszych roczników. No i ok, w sumie to miłe itd. ale jakby mała szpila w sercu Jacka, że jest jedynie przekaźnikiem do idola, a nie idolem w rzeczy samym 😉
Jednak sytuacja ta powtórzyła się jeszcze dwa razy i to już chyba dla Jacka była za dużo. Ciągle tylko wysyłał mamie zdjęcia jej fanek. No więc stoimy sobie tak i śmiejemy z sytuacji, że to mama Jacka została gwiazdką tej imprezy, a nie nikt z obecnych, a tu znów w naszym kierunku podąża dobrą dekadę młodsza dziewczyna. Ja już nastawiam się, że znów będę musiał przerwać rozmowę i słuchać jak to mama Jacka jest fantastyczna, wiec ustawiam się trochę z boku. Tymczasem dziewczyna podchodzi… do mnie, Jacka całkowicie ignoruje i mówi, że bardzo się cieszy, że mnie (TAK MNIE) w końcu spotkała, bo jest fanką Prymitywnej Kuchni!
Jackowi mina lekko zrzedła, mnie wyniosło pod sufit, no i mówię jak się cieszę i że już myślałem, że to znów będzie o mamie Jacka, a dziewczyna pyta kim jest mama Jacka i od razu mówi „a oczywiście znam i też jestem fanką” 🙂
Także bardzo serdecznie chciałem pozdrowić z tego miejsca i dlatego też zadedykować ten wpis mamie Jacka. No i oczywiście fance Prymitywnej, jak i wszystkim fanom, jeśli jacyś jeszcze są 🙂
Ale przede wszystkim dedykuje ten przepis Jackowi – tak, jesteś moim idolem! No i masz fantastyczną mamę 🙂
A teraz już polecam zupełnie od serca tego chutneya, którego zrobiłem chyba z okazji tak wyjątkowej sytuacji (poznać swojego fana 😉 i włożyłem w niego tyle serca, że mogę zupełnie wprost polecić. Jest w nim tyle słodkości, że starczy Wam co najmniej na tydzień. Jak już zrobicie i zjecie. Koniecznie z dobrym stekiem. Polecam.
Metryczka:
Czas przygotowania: 20 minut
Dla ilu osób: przepis na dwie małe porcje (ale można powielać)
Ile ma kalorii: heh, chutneye są tak dobre, że nie ma co się przejmować
Składniki na suszone śliwki na miodzie i słodkim winie, jako dodatek do steka:
- 12 suszonych śliwek (ja wybrałem Sante – to nie reklama – po prostu uważam, że są najlepsze)
- 1 łyżeczka miodu gryczanego
- pół szklanki słodkiego wina malinowego (takiego na grzańca)
- 1 łyżka masła
- pół łyżeczki syropu daktylowego
- pół łyżeczki cukru
Przepis na idealny słodki chutney do steka:
Przygotowanie tego śliwkowego chutneya jest wyjątkowo proste. Ja w związku z tym, że potrzebowałem niewiele (tak mniej więcej dwie porcje do steka) przygotowałem go na mojej najmniejszej patelence.
Najpierw suszone śliwki pokroiłem w cienkie paski. Na patelence rozpuściłem masło i kiedy jeszcze się rozpuszczało dodałem śliwki i pół łyżeczki cukru. Mieszałem śliwki z cukrem i masłem dobrą chwilę i wlałem pół szklanki słodkiego wina malinowego na grzańca. Dokładnie wymieszałem, dodałem miód gryczany i syrop daktylowy. Jeszcze raz wymieszałem i mieszałem jeszcze mniej więcej 3 – 4 minuty. Następnie zmniejszyłem maksymalnie „ogień” (mój indukcyjny) i zostawiłem do odparowania mniej więcej na 10 – 12 minut, co jakiś czas mieszając (trzeba uważać, żeby się nie przypalało). Odstawiłem z „ognia” i po chwili jak lekko przestygnie jest gotowy do podawania. Musi być dość gęsty. Polecam no i oczywiście, smacznego!