To, że byliśmy ze Stu i Jackiem w sobotę w dwóch bardzo dobrych miejscach ma tyle wspólnego z tym przepisem na kofty z dipem czosnkowym, co moje postanowienia czterdziestoroczne 😉 ale tak, najpierw Klub Komediowy, który niezwykle szanuję, ale nie o nim dzisiaj, tylko o Warmucie (Warmut przy Marszałkowskiej). Całkiem niedawne miejsce z bardzo świeżą muzyką i ciekawym wnętrzem. Przede wszystkim jednak z cudownymi przekąskami, którymi można zagryzać kolejne łyki spożywanej tam wódki 🙂
Te przekąski też kompletnie nie w guście tutejszych koft, które mają więcej wspólnego z przeciętną kebabownią, ale zupełnie w moim guście, szczególnie pod schłodzony trunek, który przyznać muszę lekko przedawkowaliśmy ze Stu. Dlaczego? Bo idealnie przypominają smaki Portugalii i tam spotykane pasty rybne. Podwajaliśmy zamówienie, takie to dobre. Pasta z tuńczyka, z makreli i trzecia przypominająca paprykarz szczeciński tylko bez ryżu, podawane z wyborną focaccią i pieczywem. Ach, palce lizać. Bardzo polecam to miejsce. Cysiu 😉 potrafi naprawdę w knajpy. Najpierw postawił wyborne bowle w Raju, a teraz te talerzyki w Warmucie.
No ale przedawkowaliśmy tam płyny i popłynęliśmy z tymi rybkami. Więc wtedy postanowienia szlag trafił. Obiecuję, że się poprawię. Właśnie dzisiaj chciałem tymi koftami. Ponieważ miałem trochę mięsa, które zostało z bolognese przygotowanego dla Ninki, to uznałem, że warto zjeść chociaż jeden ciepły posiłek, a najlepiej nie z patelni, a z piekarnika. No i tak na szybko powstały. Bardzo ostre, więc czyszczą niemal jak kret przewód pokarmowy, ale złagodzone lekkim dipem, wchodzą niezwykle gładko.
Polecam!
PS
Tym razem przepis bardzo spontanicznie i na szybko (były tylko trzy ;), więc nawet jak na Prymitywną Kuchnię zdjęcia wybitnie niewybitne. Przepraszam, znaczy je suis désolé. Hm, a propos tego je suis desole, to tyle pamiętam z lekcji francuskiego, że mówiłem tylko Je suis desole purqui je suis ne prepare pur la lesson – czy jakoś tak, fonetycznie chyba. Moja nauczycielka pokładała się wtedy ze śmiechu i chyba tylko bardziej się śmiała jak recytowałem wiersz „Rappelle toi Barbara” 🙂
Metryczka:
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 25 minut
Temperatura pieczenia: 200 stopni Celsjusza
Dla ilu osób: tutaj proporcje na 3 niewielkie kofty (czyli per jedna osoba), można zwiększać dowolnie mnożąc składniki
Ile ma kalorii: nie tak dużo jak się wydaje
Składniki na dość ostre kofty wołowo-wieprzowe:
- 150 gram mielonego mięsa wieprzowo-wołowego
- pół świeżej papryczki chili
- pół średniej szalotki
- 1 płaska łyżeczka musztardy Dijon
- 1 łyżka sosu sojowego
- czarny mielony pieprz
- mielony kumin rzymski
- mielona gałka muszkatołowa
- słodka mielona papryka
- sól
- drewniane patyczki na szaszłyki
Składniki na czosnkowy dip z greckiego jogurtu:
- 3 łyżki odtłuszczonego jogurtu typu greckiego
- pół ząbka czosnku
- czarny świeżo mielony pieprz
- pół łyżeczki oliwy z oliwek
- sól
Przepis na kofty na imprezę:
To idealny przepis na imprezę, można skoczyć do sklepu, kupić dowolną ilość mielonego mięsa wieprzowo-wołowego (lub wołowego) i przygotować dosłownie w 10 – 20 minut, a potem tylko upiec i to też dosłownie w chwilę. Więc jak ktoś się zapowiada, że wpadnie za godzinę, można mieć doskonałe danie, do tego nie smażone a pieczone, więc zdecydowanie bardziej fit.
Najpierw przyrządziłem dip, ponieważ musi się przegryźć w lodówce. Pokroiłem drobno czosnek (można wcisnąć przez praskę) do miseczki z jogurtem typu greckiego, dodałem przypraw do smaku, oliwę i dokładnie wymieszałem. Odstawiłem przykryte do lodówki.
Następnie mięso przełożyłem do wysokiej miski i dodałem przyprawy i sól (przyprawy musicie dawać wg uznania, ja generalnie lubię przyprawy i daję sporo, przez co dania są aromatyczne, ale róbcie to wg Waszego uznania). Dokładnie wymieszałem mięso łyżką. Papryczkę drobno pokroiłem, podobnie jak szalotkę i też dodałem do do mięsa. Następnie musztardę i sos sojowy. Bardzo dokładnie wymieszałem, tak żeby masa mięsna była jednolito przyprawiona.
Następnie łyżką nabierałem mięso i formowałem najpierw okrągły kotlet, który przebijałem patyczkiem do szaszłyków i formowałem raczej dość wąskie kofty. Tak przygotowane (u mnie 3, ale możecie ich przygotować do woli), włożyłem do lodówki na 15 – 20 minut.
Piekarnik rozgrzałem do 200 stopni i przez 20 minut piekłem kofty na kratce (trzeba podłożyć coś pod nią, ponieważ z mięsa będzie kapało sporo tłuszczu, którego nie chcemy w potrawie. Po 20 minutach zmieniłem program piekarnika z góra – dół na grill elektryczny (poziom średni) i przez 4 – 5 minut przypiekałem moje kofty. I to tyle. Danie gotowe. Podawać można z dowolnymi dodatkami no i oczywiście z wcześniej przygotowanym dipem, który złagodzi dość ostry w tym wydaniu smak koft.
Smacznego.