No dobra, za ten wpis nikt mi nie zapłacił, powstał raczej z bezsilności. Czytajcie! Dzisiaj nawet w biedrze nie da się kupić mąki! Nie, nie to, że poczułem, że brakuje mi mąki. Nie to, że postanowiłem zaopatrzyć mieszkanie w kilogramy makaronów, mąki, ryżu, mięsa… Nie.
BTW wytłumaczcie mi dlaczego jak ktoś wykupuje cały makaron ze sklepu, to jeszcze potrzebuje wykupić całą mąkę z tegoż sklepu? Co oni (bo mam nadzieję, że to nie Wy) robią z tej mąki? Czy nagle wszyscy postanowili robić brioszki?
W każdym razie nie udało mi się kupić mąki do dzisiaj (nawet w biedrze, ale w Lidlu też nie było, shame on you Lidl). Tylko nie myślcie, że jeździłem za tą mąką jak oszalały. Bo niby ja piszę, że ludzie wykupują tą mąkę, a ja przecież też od początku wpisu piszę jak bardzo tej mąki pożądam. No, tylko mi się po prostu skończyła mąka! Chciałem kupić jedną paczuszkę.
W zasadzie to tę jedną paczkę mąki to prawie mi się udało kupić wczoraj w Carrefour. Co prawda była… włoska. Nie, dobrze czytacie, nie była wołoska, była włoska. Pal licho pewnie, że 5 razy droższa od tej prawdziwie polskiej (jesteśmy 10 razy lepsi od państw zachodu w prewencji), w końcu mieszkamy w miasteczku Wilanów, tu każdego stać na najdroższy leasing, to przecież nie będzie się wygłupiał i oszczędzał na mące. No ale to mąką włoska.
Więc miałem już tę włoską mąkę w łapce, poszedłem w stronę mięsnego, ale tam już była tylko barierką „uwaga śliska podłoga”, nie wnikam kto o co się tam pobił. No, a w końcu udałem się kupić jakieś słodycze dla dzieci Bartka, do którego jechałem obejrzeć Ligę Mistrzów i pograć w fifkę. No i niestety, sorry dzieci Bartka – byłyście wczoraj kolejnymi ofiarami, bo jak zobaczyłem jakie są kolejki do kasy, to bez wiedzy o tym, że w meczu Liverpoolu z Borussią będzie dogrywką, stanie w niej pozbawiłoby mnie szansy obejrzenia chociaż minuty tego meczu. Pisząc wprost – jakbym stał, może zdążyłbym na dogrywkę.
A więc szanowni Państwo pewnie już rozumiecie, przepis na tę pastę powstał z bezsilności. Bezsilności związanej z koronawirusem i tym co się z nim wiąże w każdym wymiarze. To jest mój przepis na brak mąki. Bo myślę, że możecie mieć podobne problemy do moich i naprawdę ciężko będzie Wam zrobić nawet syrniki (do których mąki naprawdę niewiele trzeba) bez mąki. Natomiast na pewno dzisiaj jeszcze możecie nawet w biedrze kupić takie małe puszeczki z makrelą i zrobić z nimi coś nie dość, że pożytecznego to pysznego.
Przepis ten w sumie powstał dość przypadkowo i z przykrością muszę przyznać, że nie z powodów ochronnych przeciwko koronawirusowi. Zawsze uznawałem go za zbyt banalny nawet na Prymitywną Kuchnię. Bo to w sumie ryba z puszki z majonezem i przyprawami. Nic specjalnego. Jednak za jakiś swój drobny kulinarny „patent” uznaje połączenie tych dwóch puch – z pomidorami i w samym oleju. Nie wiem czy z innych sklepów takie puchy będą smakowały z kolei podobnie, więc dlatego nazwa „biedronkowa”. Ale nikt nie zabroni Wam tego sprawdzić.
Dla mnie jest to o tyle ważne, że osobiście uważam, że kupowanie makreli z aluminiowej puszki jest bardziej „etyczne” (bioetyczne, czy ekoetyczne, w każdym razie ja się lepiej z tym czuję), niż kupowanie makreli wędzonej tuszki w Biedronce w tym wielkim plastikowym kondomie, który nie wiadomo przed kim i kogo ma chronić.
No ale ok, przechodząc do polecenia mojej pasty, mam jeszcze do przekazania jeszcze jedną wiadomość. Będzie ona kompletnie bez sensu, ale spróbuję. Czyny nie słowa. Dzisiaj podjąłem decyzję o tym, że wszyscy w Tourmedica.pl pracują zdalnie (tylko dział Call Center od poniedziałku, bo to trochę trudniejsze), aż do odwołania. Wiedzą o tym pracownicy i Wy, którzy czytają tego bloga. A napisałem to tutaj, ponieważ chciałbym, żeby w tym wszystkim, w tej całej sytuacji, którą tam wyżej trochę przejaskrawiłem w kontekście mąki, żebyśmy w tej sytuacji zrozumieli co jest dla nas ważne i dlaczego coś robimy w kontekście koronawirusa.
Mam nadzieję, że nikt z nas nie umrze. Mam nadzieję, że tylko nieliczni zwariują. Ale największą nadzieję chciałbym mieć związaną z tym, że najmniej będą mieli z tej sytuacji ci, którzy ją wykorzystują. A tu nadziei brak. I o ile myślę, że z pandemią wygramy (i myślę, że szybciej niż nam się wydaje), to z tymi, którzy robią przy niej nawet najmniejszy PR, nie. Zatem polecam Wam tę pastę rybną i chuch na twarz wszystkim tym, którzy chwalą się jak to wiele robią w obliczu tym.
Bądźcie dzielni.
Metryczka:
Czas przygotowania: 8 minut
Dla ilu osób: pasta dla dwóch osób (albo jednej głodnej)
Ile ma kalorii: MAjo tych kalorii te rybki
Składniki na najlepszą prymitywną pastę z makreli wędzonej:
- 1 puszka makreli w oleju
- 1 puszka makreli w sosie pomidorowym
- 2 płaskie łyżki majonezu
- trochę świeżego szczypiorku
- pół małej cebuli
- pół małego pomidora (bez gniazd nasiennych)
- świeżo mielony czarny pieprz
Przepis na pastę z makreli z puszki:
To jest oczywiście przepis na pastę rybną najprymitywniejszy na świecie. Przygotowanie nie zajmuje dużo czasu i faktycznie jest ultra proste. Co z kolei najlepsze to jeden z tych przepisów, których nie da się (no naprawdę nie da) zepsuć.
Więc do dzieła (poniżej macie jakby historię obrazkową jak to zrobić :): otworzyłem obie puszki z makrelami (jak widzicie otwieram je na ręczniku papierowym, bo ja nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze mi coś się wylewa przy otwieraniu) i, to ważne, z puszki z makrelą w oliwie do miski przełożyłem tylko rybę. Staram się zawsze, żeby jak najmniej oleju znalazło się w misce. Tylko ryba. Natomiast z puszki z rybą w sosie pomidorowym do mojej miski przełożyłem wszystko (bez przesady, że tak do zera sosu, ale generalnie staram się przelać cały sos).
No i dodałem: pokrojonego w drobną kostkę połowę pomidora, drobno pokrojoną cebulę i szczypiorek oraz dodałem majonez i świeżo mielony pieprz. Wszystko bardzo dokładnie wymieszałem widelcem (taką techniką przeciskania przez widelec). Tak, żeby powstała spójna pasta rybna.
W zasadzie to już gotowe. Można podawać od razu, ale po wstawieniu do lodówki na godzinę, dwie jest równie dobre. Można też przygotować sobie wieczorem na poranne śniadanie – które, co prawda każdego spotkanego zaraz po, zabije zapachem na amen, ale nadal będzie niezwykle smaczne. A jak już przy tym jesteśmy to – smacznego!