Dostałem list. List, który kompletnie zwalił mnie z nóg. Nie, że tam taki przyszedł w kopercie, pocztą, zaklejony i że nawet można było go dotknąć. Nie taki list. Dostałem list pocztą elektroniczną (niestety nie polską, tylko zagraniczną;), który i tak zwalił mnie z nóg.
Co więcej każdego, komu pokazałem ten list (niestety nie zachowałem go całkiem intymnie dla swojej tylko wiadomości, ale pokazałem nielicznym i najbliższym) też zwalił z nóg.
Nie będę wracał do tego, że nie mam kiedy już gotować. To nie jest wymówka. Nie będę wracał też do tego, że nie powinienem jeść wcale, a na pewno znacznie mniej. Nawet nie wspomnę, że nawet jak gotuję, to nie jestem w stanie cały czas gotować czegoś nowego.
Pomijam też, że moja córka jada praktycznie cały czas zestaw 6, no może 7 potraw. Schabowy, piersi z kurczaka, stripsy z indyka, pan cake, czy inne naleśniki, no i oczywiście ulubiona jej ostatnio pizza. Miałem rację – sześć. Wcale nawet nie siedem.
Jednak dostałem list, po którym nie ważne jak i gdzie bym szukał… żadna wymówka nie będzie dobra. To list do mnie, list o gotowaniu, list od osoby zupełnie mi nie znanej. To nie był komentarz pod postem. To nie był lajk na Facebook. To był prawdziwy list, długi. Dość długi. List elektroniczny. List, po którym głupio byłoby nie gotować.
Panie Marcinie…Odkryłam „prymitywną kuchnię” dziś około godziny 17:00 szukając w przeglądarce przepisu (nawet nie pamiętam jakiego – jest 23:30 i ja nadal u Pana ) – nagle znalazłam się w innym świecie !!! (…)
Napisała nieznajoma mi Joanna. Dalej, po serii przesadnie dużej liczbie komplementów:
Czytam blogi kulinarne i przyznam się, że rzadko moją uwagę przykuwa wstęp do przepisów – a skąd, a jak. a dlaczego a co mnie to obchodzi??? u Pana odwrotnie – mężowi na głos czytałam Pana „wstępy”…
Pani Joanno. Zdecydowanie muszę przeprosić, że taki mizerny gulasz przygotowałem, żeby podzielić się radością z listu, który od Pani dostałem. Być może to kolejny dowód na to, że w tym gotowaniu nie zawsze musi chodzić o smak i wykwintność.
Ale chciałbym, żeby Pani wiedziała, że naprawdę było to miłe. Dlatego dziękuje i życzę wytrwałości w gotowaniu mężowi, przekazywaniu radości z kuchni synowi i wszystkiego najlepszego. Gulaszu znaczy. We wszystkim 🙂
No i dobrze, że Pani napisała, bo już zupełnie straciłbym wprawę.
Metryczka:
Czas przygotowania: około 50 – 60 minut
Dla ilu osób: dwie solidne porcje
Ile ma kalorii: na prawie pusty żołądek, to jak gołąbek
Składniki na mięso indycze w sosie z kaszą jaglaną:
- 300 gram mięsa z udźca indyka (czyli indyczej nogi, ja miałem bez kości, czyli filet:)
- pół dużej cebuli (lub jedna średnia)
- 3 ząbki czosnku
- świeża zielona pietruszka (dwie łodyżki)
- woreczek kaszy jaglanej (to będzie 100 gram)
- 2 łyżki śmietany 12%
- kilka całych kulek kolorowego pieprzu
- czarny mielony pieprz
- sól
- oliwa z oliwek
- czerwona suszona ostra papryka
Przepis na gulasz z uda indyka z kaszą:
Dokładnie umyłem mięso z indyka. Powycinałem tłuszcz i wszystkie błony i pokroiłem na niewielkie, 2 – 3 cm kawałki. W średnim garnku rozgrzałem oliwę z oliwek (tak z 2 łyżki) i wrzuciłem mięso. Od razu posoliłem i dodałem czarny mielony pieprz i suszoną czerwoną ostrą paprykę (jak ostre lubicie). Dodałem trzy obrane i pokrojone w grube kawałki ząbki czosnku. Dokładnie wymieszałem i smażyłem na średnim „ogniu” co jakiś czas mieszając.
Cebulę pokroiłem w drobną kostkę i dodałem do garnka z mięsem. Wymieszałem i smażyłem jeszcze mniej więcej 3 – 4 minuty. Chodzi o to, żeby mięso się nie przepaliło, a ładnie obsmażyło. Tak samo cebula i czosnek.
Następnie wlałem do garnka z mięsem około szklanki wody i dodałem umytą, pokrojoną świeżą zieloną pietruszkę. Dodałem też kilka ziarenek kolorowego pieprzu. Kiedy woda odparowała, dolałem jeszcze mniej więcej pół szklanki. W sumie gotowałem tak na małym „ogniu” około 35 – 40 minut.
W czasie kiedy mięso sobie spokojnie dochodziło, ja przygotowałem kaszę jaglaną. Ugotowałem ją, odcedziłem i przełożyłem do miseczki.
Ale zanim kasza trafiła do gulaszu z indyka, do kubka wlałem dwie łyżki śmietany 12% i dodałem 3 – 4 łyżki wody z garnka. Chodzi o to, żeby śmietana się nie zważyła po dodaniu do mięsa. Wymieszałem dokładnie zawartość kubka i przelałem dopiero do garnka z mięsem. Dokładnie wymieszałem i chwilę podgotowałem. Na koniec dodałem kaszą jaglaną i dokładnie wymieszałem. Danie gotowe. Nie jest jakieś bardzo wytworne, ale proste, smaczne. Idealnie smakuje z jakąś kiszonką, pewnie najlepszy byłby ogórek. Ja niestety nie miałem, ale ten gulasz bardzo dobrze komponował mi się z ćwikłą z chrzanem. Naprawdę ok. Smacznego!
Zobacz podobne przepisy:
- Najprostszy gulasz wołowy
- Bitki wołowe w sosie własnym
- Gulasz wieprzowy z warzywami
- Gołąbki z kaszą jaglaną
- Makaron z łagodnym sosem
- Prosta sałatka z indykiem i sosem winegret
- Gyros (czyli mięso jak z kebaba) z grilla
- Filet z indyka w pomidorach