No dobra, ja dzisiaj zjadłem (sorry chwalę się) przepyszną tartę. Nawet na zimno smakuje wybornie. Byłem dzisiaj na „Wilku z Wall Street” (wiecie ten film co trwa trzy godziny i nakręcił go ten znany reżyser, w którego filmach jest kupa: seksu, przemocy, narkotyków i słowa „f*ck”). Więc po trzech godzinach z kawałkiem (zahaczyłem o kawałek reklam) wypadało nawet być głodnym. Chyba lepiej niż „głodnym”.
Ok, więc wpadam ja do domu po tym filmie (zupełnie dobry, zupełnie nie czuć tych 3 godzin, chociaż gdzieś targają mnie moralne wątpliwości co do pokazywania takich „bohaterów” w ten sposób, hehehe) i widzę, że Kaja (ta Kaja, która ma swój specjalny chleb na mojej stronie i jest jednym z „gości” mojego e-booka „Prymitywna książką o gotowaniu z przepisami, część 1”, jak będziecie pobierać w tym tempie, to będzie i ostatnia) wrzuciła na fejsa jakieś batony.
No więc wiedźcie, że nawiązałem kontakt (czytaj: „złośliwy komentarz na fejsie, zawsze działa”) no i mam przepis. Co ciekawe, Kaja napisała (co możecie też przeczytać w kaloryczności potrawy), że „na siłowni się nie przyswajają kalorie”, więc już wiem, że od dziś wszystkie dania będę jadł na siłowni. Żeby się nie przyswajały 😉 Batonów co prawda jeszcze nie próbowałem, ale myślę że są wyśmienite, szczególnie, że jedyne co ma smak (poza miodem) wśród składników to czekolada. Więc z czystym sumieniem polecam!
Metryczka:
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 20 minut
Temperatura pieczenia: 180 stopni Celsjusza
Czas stygnięcia: 2 godziny
Dla ilu osób: to prowiant Kai na pół miesiąca (znaczy wyszło 15 batonów)
Ile to ma kalorii: „no jak to ile? zero – na siłowni się nie przyswajają kalorie.” (Kaja, lat niezbyt wiele, fanka crossfitu cokolwiek by to było)
Składniki na batony energetyczne na siłownię:
- Paczka płatków owsianych
- Paczka płatków migdałowych
- Woreczek suszonej żurawiny
- Szklanka miodu
- Pół szklanki oleju
- Łyżka melasy
- Łyżeczka pasty waniliowej / ekstraktu
- 2 tabliczki białej milki (nikt Kai nie zapłacił, a tym bardziej mi, żeby ulokować tutaj ten produkt)
Przepis (jak to robi Kaja, będzie po żołniersku, a nie tam jakieś „zrobiłem to, zrobiłem siamto, tylko „zrób to, włóż tamto, rozgrzej piekarnik”)
Miód, olej, melasę pastę waniliową podgrzać w garnku – żeby było rzadkie. Płatki migdałowe zrumienić na patelni. W misce wymieszać płatki owsiane, migdały i żurawinę – wlać płyn (ten wcześniej przygotowany – przypis PrymitywnaKuchnia.pl) i dobrze wymieszać. Masę przełożyć do formy wyłożonej papierem i przyklepać – no żeby było równo i ścisło.
Piec w nagrzanym do 180 stopni Celsjusza piekarniku przez 20 minut. Jak ostygnie rozsmarować na górze roztopioną czekoladę (ja (w sensie Kaja – przypis PrymitywnaKuchnia.pl) ją topie w garnku, który stawiam nad drugim garnkiem z gotującą się wodą – bo jak podgrzewam bezpośrednio na „ogniu” to się robi takie brązowe „Kaja nie wie co” [wybaczcie musiałem ocenzurować niewybredne słownictwo Kai – przypis PrymitywnaKuchnia.pl] z niej!)
Potem musi dobrze wystygnąć – najlepiej nawet w lodówce (nie wkładajcie ciepłych potraw do lodówki, bo ją wykończycie i swoje rachunki za energię też – przypis PrymitywnaKuchnia.pl, Kaja może bo pochodzi z bogatej rodziny) – żeby zastygło i łatwo się kroiło. Smacznego!