Dwie niespodzianki czają się w nazwie tego przepisu. Dwie zupełnie niejasne niespodzianki muszę dodać, chociaż ta druga w zasadzie wprost. Również dla mnie, chociaż bardziej jedna z nich.
Spędzam czas z córką, która wybredna jest wybitnie. Dotyczy to jednak dań obiadowych, śniadań i kolacji (tych nie na słodko, bo jeśli na kolację lub śniadanie będzie chleb z miodem, czy z nutella, a już naleśniki, grymaszenia nie ma). Jeśli chodzi o desery, to na pewno lubi ich więcej niż tata. Ninka bardzo ładnie zjadła obiad dla dziecka, o którym już pisałem, więc obowiązkowo należała się nagroda. Robimy muffinki. A jak muffinki to jakie? No ba. Czekoladowe.
Ok, ale dlaczego jajko niespodzianka? Otóż moja córeczka bardzo lubi jajka niespodzianki. Chociaż bardziej od jajek lubi niespodzianki. Zazwyczaj jak dostaje ode mnie takie jajko, to jest przed jakimś ważniejszym posiłkiem. Wtedy zaczyna się: „tati, tati, ale możesz mi rozłupać jajko, a ja zobaczę tylko niespodziankę, a jajko odłożysz do naszej miseczki z jajkami?”. No właśnie, mam taką miseczkę, do której odkładałem te połówki jajek niespodzianek i uzbierało się już ich 6. No to może by ich użyć do tych muffinków? A czemu nie?
Dobra, ale skąd plaskatki? Kupiłem kiedyś (rzadko robię słodkie, sam staram się nie jadać) takie papierowe foremki. Tylko nie za duże. No i niestety, ale w nich średnio wychodzą muffinki, tylko raczej ciastka lekko wyrośnięte ale rozlane (te foremki są chyba za cienkie i nie trzymają tego ciasta, tylko się tak rozchodzą na boki). No to nazwaliśmy je z Ninką „plaskatki” (nie ma ich na zdjęciu, bo są mało fotogeniczne, ale możecie je zobaczyć tutaj). No ale nie tylko (te z kolei widać na zdjęciu), bo zapobiegliwy tata, żeby nie było, zrobił trzy foremki z folii aluminiowej i stąd powstały aż 3 przyzwoitej wysokości muffinki.
Przepis jak to u nie niezwykle prosty. Ja używam do zrobienia blendera. No i oczywiście cała radość nie jest w jedzeniu tych muffinek (chociaż muszę przyznać, że wyszły piekielnie smaczne, zobaczcie w metryczce ile zjedliśmy), tylko w ich wspólnym przygotowaniu. Uwaga, można się przy robocie porządnie up… ubrudzić znaczy 😉
Metryczka:
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: około 20 minut (plaskatki się zrobiły w 17, te większe miały suchy patyk po około 22 minutach)
Temperatura pieczenia: 190 stopni Celsjusza
Dla ilu osób: dla dużego taty i małej córeczki, na dwa dni (wyszło nam 12 plaskatych i trzy duże; Ninka zjadla dzisiaj 4 plaskatki, a tata 3 plaskatki i 1 dużą, więc na jutro mamy 5 małych i 2 duże)
Ile to ma kalorii: Ninka kalorii nie liczy, a tata zważywszy na to co powyżej (czyli wynik dzisiejszej konsumpcji), chce o tym zapomnieć
Składniki na muffinki kinder niespodzianka:
Mokre
- 1 jajko
- pół szklanki oliwy z oliwek
- 1 szklanka mleka (użyłem 0,5%)
Suche
- półtorej szklanki mąki pszennej
- pół gorzkiej czekolady
- czekolada z 6 jajek niespodzianka (jeśli nie wiesz o co chodzi, przeczytaj wstęp, oczywiście możesz zastąpić ją inną połówką mlecznej czekolady, jeśli chcesz uzyskać podobno smak do naszych)
- łyżka proszku do pieczenia
- łyżeczka sody oczyszczonej
- pół szklanki cukru
- dwie łyżki słodkiego kakao dla dzieci (użyliśmy Nesquika)
- torebka cukru waniliowego
Przepis (potrzebne są dwie osoby, dorosła i dziecko):
No to zaczynamy. Ja nastawiam piekarnik na 190 stopni Celsjusza i przygotowuje dwie miski oraz odmierzam składniki. W tym czasie Ninka ma zadanie pognieść wszystkie połówki jajek na drobne kawałki i wrzucić do miski. W czasie kiedy to robi ma również czas na wsypywanie suchych składników do miski, do której lecą kawałki czekolady z jaj.
Kiedy wszystkie suche składniki są już misce, a Ninka jeszcze rozkrusza czekoladowe jajka, ja kroję na drobne kawałki połowę gorzkiej czekolady. Wsypuje do miski Ninki i zabieram się za wymieszanie składników mokrych.
Jajko, mleko i oliwę z oliwek miksuje blenderem na jednorodny „płyn” (to co powstaje to taki dziwny płyn, przypomina to co się leje do chłodnicy). Ninka w tym czasie miesza (rękoma, jakże by inaczej) składniki suche.
Kiedy mamy już wymieszane składniki w dwóch michach, Ninka przelewa mokre składniki do suchych. Ja znów używam blendera do wymieszania masy. Nie róbcie tego za długo, bo zupełnie zmiksujecie czekoladę. O ile ta z jajek niespodzianek faktycznie się zupełnie miksuje, to twarda gorzka zostaje w postaci niedużych kawałków, które w czasie pieczenia się fajnie rozpływają. Masa do muffinek czekoladowych gotowa.
Teraz bierzemy foremki do muffinek (jeśli nie macie, nie przejmujcie się, wystarczy folia aluminiowa i można uformować idealne foremki na duże muffiny, poza tym przecież ich kształt nie jest najważniejszy) i napełniamy (ja jedną łychą, Ninka drugą), tak poniżej brzegu foremki. Nie mogą się wylewać.
Układamy na blaszce i do piekarnika. W zależności od wielkości (patrz metryczka) pieczemy je około 20 minut. Po 15 minutach zaczynam sprawdzać taką długą wykałaczką czy muffinki są w środku suche i jeśli tak, możemy wyjmować.
Powinny chwilę ostygnąć, ale… kto będzie tyle czekał. Przecież można podmuchać. Smacznego!
Zobacz podobne przepisy:
- Muffinki mocno czekoladowe bez mleka
- Babeczki potrójnie czekoladowe z bananami
- Muffinki czekoladowe
- Muffinki cytrynowe
- Tarta czekoladowa z truskawkami (bez pieczenia)
- Muffiny bananowe
- Proste ciasto czekoladowe (z Nutellą)
- Batony daktylowo-kokosowe z orzechami