Dzisiaj na śniadanie robiłem pan cake. Jednak trochę inne niż zazwyczaj ponieważ: użyłem do nich dwóch żółtek (bez białek) i dodałem kilka pokruszonych mini snickersów i mini twixów. Dla Ninki rewelacja.
Do moich naleśników użyłem tylko żółtek, ponieważ nie wiem czemu, wstałem dzisiaj jakoś bardzo wcześniej. Na nogach (w sensie taki zdatny do życia) byłem już w okolicach 7 rano. No siódmej rano. Pewnie dlatego przypałętało mi się do głowy, żeby zanim obudzi się Ninka, przygotować masę na naleśniki.
Przypałętało się jeszcze, żeby zrobić coś więcej. Tutaj muszę wspomnieć, że mój tata (spędzam kilka dni wakacji u rodziców) pokazał mi wczoraj świetny warzywniak w Siewierzu. Genialny. Nie dość, że mają tam czerwoną porzeczkę po 4,90 PLN za kilogram (w Wawie za mały koszyczek płaciłem po 9 – 10 PLNów), to jeszcze tony borówki amerykańskiej sprzedawanej na kilogramy, cudowne maliny i jagody. No i oczywiście przepiękne świeże, pachnące warzywa.
Dzięki temu, że poznałem ten sklep i dzisiejszej pobudce przyszedł mi (tak mi się wydaje) pomysł na drugi podejście do pavlova. Pierwsze, jeśli śledzicie fan page na Facebooku to wiecie, było nieudane ponieważ chciałem ubić białka używając standardowej końcówki do blendera. Wyszła… katastrofa. A w zasadzie to 5 jajek poszło… do kosza.
No ale u rodziców jest Kasia. Dobra dziewczyna, co prawda trochę przy tuszy, ale niezwykle pomocna. Ojciec mój rodzony chciał nawet, żebym Kasię zaadoptował, ponieważ jemu zajmuje zbyt wiele miejsca w kuchni. Jednak uznałem, że prędzej poszukam przystawki do ubijania jajek do blendera, niż wezmę ją ze sobą.
Kasia to robot kuchenny (robotnica?), dzięki któremu robienie pavlova wydaje się banalne. W zasadzie to jest banalne. Zresztą zobaczcie poniższy przepis, to przekonacie się, że poszło jak z płatka. Sam byłem zdziwiony, bo jeszcze z czasów mojej pierwszej młodości, pamiętam że przygotowanie piany z białek, sprawiało mi nie lada trudność. A tu, praktycznie to bez wysiłku przygotowałem z Kasią (nie mylić z Kają) bezę do pavlova.
Samego deseru, który podobno pochodzi (nie mam pojęcia kto na to wpadł) z Australii czy nawet Nowej Zelandii, chyba nikomu nie muszę polecać. Beza jest chrupiąca i kremowa jednocześnie, a śmietana z letnimi owocami, to miód na każde usta. Polecam.
Metryczka:
Czas przygotowania: 20 minut
Czas pieczenia: 90 minut
Temperatura pieczenia: 150 stopni Celsjusza (czytaj niżej, ponieważ najpierw rozgrzewamy do 180 stopni)
Dla ilu osób: dla kilku (do 6? 8?)
Ile ma kalorii: to ma kalorii górę, stosować albo po wzmożonym wysiłku fizycznym, albo na śniadanie 🙂
Składniki na mega letni deser z owocami:
- 5 białek z jaj kurzych
- szklanka drobnego cukru (około 250 gram)
- łyżka mąki ziemniaczanej
- łyżka soku z cytryny (u mnie z butelki)
- duża śmietana 30%
- 100 gram jagód
- 150 gram borówek amerykańskich
- garść czerwonej porzeczki
Przepis (potrzebna będzie pomoc Kasi, robota kuchennego lub miksera):
Dzięki obecności u rodziców mam kontakt z Kasią. Kasia jak już pisałem to robot kuchenny, który bardzo ułatwił mi przygotowanie tego wybitnego australijskiego (czy też nowozelandzkiego, jak kto woli) deseru. Zamiast robota, można użyć mikser z końcówką do ubijania białek (które powinny wyglądać tak). Co ciekawe, podobno takie końcówki można również dokupić do blendera. Będę szukał.
Oddzieliłem żółtka od białek z pięciu kurzych jaj. Do miski, od robota kuchennego wyposażonego w końcówkę do ubijania jaj, wlałem białka i włączyłem ubijanie (raczej wolne, niż szybkie obroty – w skali 1 – 8 u Kasi to 3). W czasie kiedy białka się ubijały, przygotowałem cukier (szklankę), łyżkę mąki ziemniaczanej oraz łyżkę soku z cytryny. Rozgrzałem też piekarnik na 180 stopni Celsjusza (wyciągnąłem z niego blachę, żeby nie była gorąca).
Po około 3 – 4 minutach jajka były ubite na piękna pianę (możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej).
Wtedy przez górny otwór w mojej misce zacząłem wsypywać po łyżce cukru. Cukier wsypywałem co około 20 – 25 sekund. W ten sposób po około 3 – 5 minutach miałem ubitą pianę z cukrem. Wtedy wsypałem łyżkę mąki ziemniaczanej i wlałem łyżkę soku z cytryny.
Zwiększyłem obroty mojej Kasi z 3 do 6 w skali 1 – 8 i miksowałem wszystkie składniki jeszcze około 30 sekund. Wyłączyłem robota (a w zasadzie to robotnicę;).
Na blachę z piekarnika wyłożyłem papier do pieczenia i równomiernie rozłożyłem moją masę białkową. Tak, żeby uformować dość wysoki okrąg (widać na zdjęciu poniżej, jak już siedzi w piekarniku). Wstawiłem do rozgrzanego wcześniej na 180 stopni Celsjusza piekarnika i zmniejszyłem temperatura do 150 stopni Celsjusza. Piekłem około półtorej godziny.
Następnie lekko uchyliłem drzwiczki od piekarnika i wystudziłem bezę.
Kiedy beza była już zimna, przygotowałem śmietanę. W mikserze ubiłem ją na sztywno (nie było łatwo, pierwsza porcja śmietany się zważyła, znaczy wyszło z niej coś co przypominało masło, wyszło za drugim razem). Wyłożyłem nią wierzch bezy i poukładałem owoce (jagody, borówkę amerykańską oraz trochę czerwonej porzeczki). Pavlova gotowa. Smacznego!
Zobacz podobne przepisy:
- Jagodzianki
- Pavlova
- Tarte flambee
- Beziki
- Sernik jagodowy
- Perfekcyjny kremowy sos pieczarkowy (np. do makaronu)
- Placki ziemniaczane
- Koktajl z owoców kaki