Zupa gulaszowa

Jak Węgry to koniecznie węgierska zupa gulaszowa. Miałem napisać parę słów jak mi się podoba u naszych „bratanków”, to pomyślałem, że przepis na gulaszową będzie jak ta lala.

Z tym, że to nie jest taka klasyczna zupa. Przynajmniej nie do końca taka jak robią ją na Węgrzech. Tak naprawdę jedliśmy na miejscu kilka razy gulaszową. Nie w każdej knajpie była taka sama. W Budapeszcie była zupełnie inna, znacznie bardziej gęsta od tej podawanej nad Balatonem. Czemu moja jest inna. Bo trochę jestem gapa. Robiłem dzisiaj zakupy warzywne, właśnie na zupę i nie kupiłem ani marchewki, ani pozostałej włoszczyzny (selera, pietruszki). No i właśnie stąd nie jest to klasyka gatunku.

Jednak z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że w smaku jest bardzo zbliżona do węgierskiego oryginału tego dania. Chyba nawet spokojnie mogę nazwać tę wersję „de luxe”. Jest więcej warzyw, jest bardziej sycąca. Co jednak najważniejsze, piekielnie, naprawdę piekielnie pikantna. Jeśli tak bardzo pikantnej nie lubicie, dajcie znacznie mniej ostrych papryczek niż ja.

Jednak w zupie gulaszowej ta ostrość jest niezwykle istotna. Dlaczego? Ponieważ, przynajmniej jak jecie na Węgrzech, macie bardzo dobry powód do zapicia ostrości, białym, wytrawnym winem. Koniecznie lokalnym.

Przyznam szczerze, że z alkoholu najbardziej pasuje mi wino. W Polsce ciężko spotkać dobre węgierskie wina (być może też jakoś specjalnie nie szukałem, przez ogólną dostępność portugalskich, czy nawet francuskich przyzwoitych win). Poza tym węgierskie wina jakoś nigdy mi się nie kojarzyły. Tymczasem będąc nad Baltonem, można spotkać bardzo przyzwoite stołowe białe wytrawne wina. Do tego w bezczelnie przyzwoitych, by nie napisać niskich, cenach.

W przyzwoitej, nawet bardzo przyzwoitej knajpie w Balatonfured, można dostać litrową karafkę wina za mniej więcej 30 złotych. W lokalnej karczmie taka karafka kosztuje 10 złotych. A w sklepie za litr takiego wina zapłacicie 3 złote.

Raj, nie? No ok, ale wracajmy do meritum 🙂

Generalnie zupa gulaszowa jest w zasadzie jak pierwsze i drugie danie. W wersji z poniższego przepisu, w zasadzie wystarczy zjeść 2 miseczki (wielkości jak na zdjęciu) z 3 kromkami chleba, żeby móc powiedzieć – jestem pełny (czyli wyglądam jak księżyc w takiej fazie). Węgrzy oczywiście też podają swoje narodowe danie z pieczywem, ale spotkaliśmy się jeszcze z czymś dość ciekawym. Podają zupę gulaszową z pokrojoną w krążki ostrą białą papryką. W sumie takiej papryki nigdy u nas nie widziałem. Jednak dzięki tak podanej, każdy może sobie dowolnie dozować jak ostra ma być jego zupa. Bardzo fajne, do tego papryka wrzucona do ciepłej zupy jest krucha i soczysta, dodając zupie dodatkowego smaczku. Polecam ten sposób podania.

No, ale miałem też napisać słów parę na temat Węgier. Dzisiaj zupełnie przypadkiem trafiłem, ale z ciekawością przeczytałem, na artykuł „Orban spacyfikował Węgry (…) w kraju bieda: wioski przypominają Birmę” (możecie go znaleźć tu). W Birmie niestety nie byłem, ale przyznam szczerze, że przynajmniej tak gdzie jechałem, Birmy Węgry mi nie przypominały.

Budapeszt jest zachwycający. Zupełnie. Nie skłamię jeśli napiszę, że spędziłbym tam chętnie kilka dni. Mimo okropnego (dla mnie) upału, który panował. Cudowna atmosfera, zadbane miejskie place. To miasto sprawia wrażenie (na turyście, wiem w czasie bardzo krótkiego, bo tylko weekendowego pobytu) bardzo przyjaznego. Jeśli nie byliście, a macie wolny weekend, polecam stuprocentowo. Z południa Polski można szybko dojechać samochodem, z innych rejonów znajdziecie na pewno tanie loty Wizzairem. Naprawdę warto.

A i koniecznie poszukajcie noclegu w jakimś apartamencie (po staropolsku: mieszkaniu) w centrum. Atmosfera budapesztańskich kamienic równie niezapomniana. Warunki raczej bardzo dobre. Ceny korzystniejsze, szczególnie jeśli jedziecie w grupie kilku osób. Zresztą zobaczcie sami:

kamienica_w_Budapeszcie

Po weekendzie w Budapeszcie, pojechaliśmy nad Balaton. Byłem dawno, dawno temu (10 i pewnie z 20 lat temu) nad węgierskim bajorem. Muszę przyznać, że w tym czasie wiele zyskało. Szczególnie w moich oczach. Balatonfured to moim skromnym zdaniem miejscowość, która urokiem swoim prześciga większość polskich nadmorskich kurortów. Ponadto jest świetnym przykładem tego, że kasę z Unii może wydać nie dość, że sensownie, to jeszcze z wielkim rozmachem i poczuciem estetyki. Centrum, parki, deptaki, ale też cała miejscowość jest niebywale urocza.

Oczywiście to nadal są Węgry, ale na pewno nie Birma. I niestety nie Polska (niestety w znaczeniu pejoratywnym, ale dla Polski).

To oczywiście ocena mocno powierzchowna. Osobiście nie popieram populizmu, a szczególnie autorytarnych zapędów Orbana, jednak tak turystycznie, nawet jako cel podróży, Węgry kojarzyć mi się od tych wakacji bardzo dobrze. To co mnie zdziwiło jeszcze mocno, to brak, może nie do końca brak, ale mniejszość zagranicznych turystów. Balaton szczególnie kojarzył mi się z miejscem, gdzie można spotkać wielu Austriaków. Mają blisko, sami u siebie wody też nie mają dużej. Te kilka, czy kilkanaście lat temu, było ich sporo. Teraz najwięcej spotkałem turystów, wydawałoby się naturalne, węgierskich. Niewielu niemieckojęzycznych, a Polaków to prawie w ogóle. Strange.

Dziwie się, bo naprawdę jest w porządku. Także polecam podróżowanie w tamtym kierunku, ale oczywiście i smak Węgier w postaci zupy gulaszowej, na którą przepis poniżej możecie odczytać. Polecam!

BTW ten przepis wygrywa jak na razie w kategorii „najwięcej składników ever” 🙂 i niestety chyba łamie przyjęte przez mnie postanowienie, że „nie lubię przepisów w których lista składników jest dłuższa od listy porażek polskiej reprezentacji w ostatnich 4 eliminacjach do wielkich imprez.” (więcej w sekcji „o stronie„).

Metryczka: 

Czas przygotowania: 75 minut

Dla ilu osób: 6 solidnych porcji

Ile ma kalorii: zupy chyba nie mają kalorii?

Składniki na zupę gulaszową „de luxe”:

  • 250 gram mięsa wieprzowego na gulasz (dobrze, żeby nie było za suche)
  • 1 papryczka chili zielona (jeśli nie lubisz bardzo ostrej, daj pół lub nawet mniej tej papryczki)
  • 1 papryczka chili czerwona (jeśli nie lubisz bardzo ostrej, daj pół lub nawet mniej tej papryczki)
  • pół papryczki jalapeno (jeśli ma nie być przesadnie ostra, pomiń ten składnik)
  • 1 papryka czerwona
  • 2 papryki białe
  • pół cukinii
  • 2 średnie ziemniaki
  • 2 szalotki
  • 2 średnie cebule
  • 5 listków świeżej bazylii
  • 3 średniej wielkości czerwone pomidory
  • 1 żółty pomidor
  • 4 ząbki czosnku
  • gałązka rozmarynu
  • słodka mielona papryka
  • czarny mielony pieprz
  • 1 mały burak
  • 4 liście laurowe
  • łyżeczka przyprawy Vegeta
  • oliwa z oliwek
  • 3 garście drobnego makaronu kolanek
  • 1,5 litra wody
  • sól

Przepis (nie do końca węgierski):

Mięso miałem pokrojone, ale na dość grube kawałki, więc pokroiłem je na drobniejsze. To zupa, kawałki mięsa nie powinny być za duże. W dużym garnku rozgrzałem oliwę z oliwek i zacząłem smażyć mięso. Posoliłem i dość obficie popieprzyłem. Dokładnie wymieszałem.

Cebule i szalotki pokroiłem dość grubo i dorzuciłem do mięsa. Znów dokładnie wymieszałem.

Obrałem czosnek i dorzuciłem do mięsa. Nie kroiłem go, tylko lekko zgniotłem, żeby oddał cały smak. Bardzo drobno pokroiłem cukinie i dorzuciłem do garnka. Znów dokładnie wymieszałem.

Następnie pokroiłem wszystkie papryki (zacząłem od ostrych, w których zostawiłem trochę nasion, żeby zupa była ostrzejsza) i wrzuciłem do garnka. Znów wymieszałem.

Następnie pokroiłem bardzo drobno buraka i też dodałem do garnka. Na koniec obrałem pomidory ze skórek i przekrojone na ćwiartki dodałem do pozostałych warzyw i mięsa. Wymieszałem.

Na tym etapie ważne jest, żeby mięso i warzywa cały czas się smażyły, ale nie mogą się spalić. Dlatego na początek „ogień” powinien być większy, ale w miarę dodawania kolejnych warzyw powinien być zmniejszany. Trzeba pamiętać, żeby często mieszać i sprawdzać, czy danie się nie przypala.

Ten pierwszy etap robienia dania trwa około 15 – 20 minut. Ja robię to w taki sposób, że myję i tnę warzywa w czasie kiedy pozostałe się smażą. To pozwala daniu dochodzić we właściwym czasie 🙂

Kiedy miałem już wszystkie warzywa w garnku z mięsem (poza ziemniakami), ładnie obsmażone, dodałem 4 liście laurowe, paprykę słodką mieloną (około łyżki), łyżeczkę przyprawy typu Vegeta, pięć świeżych liści bazylii oraz gałązkę rozmarynu. Posoliłem do smaku. Wymieszałem i zalałem około 1,5 litra zimnej wody.

Zupę gotowałem około 20 minut, po czym dodałem pokrojone w drobną kostkę ziemniaki. Gotowałem jeszcze około 25 – 30 minut i wsypałem 3 garście drobnego makaronu typu kolanka (widać na zdjęciach).

Gotowałem jeszcze około 10 – 15 minut. Dosoliłem do smaku. Zupa gulaszowa gotowa. Podałem z ciemnym, dość mokrym pieczywem. Jest ostra, ale jeśli chcecie, żeby to danie było jeszcze bardziej pikantne, proponuje chleb posmarować węgierską pastą paprykową. Smacznego!

baner_eboka

Prezentuje też przepis na węgierską wołową zupę gulaszową (już z marchewką, pietruszką, selerem). Zapraszam do oglądania:

zupa_gulaszowa_de_luxe

zupa_gulaszowa_

zupka_pikantna

zupa_gulaszowa_z_papryki

prosta_zupa_gulaszowa

pyszna_zupa_gulaszowa

Zobacz podobne przepisy:

Komentarze

Fatal error: Uncaught Exception: 12: REST API is deprecated for versions v2.1 and higher (12) thrown in /wp-content/plugins/seo-facebook-comments/facebook/base_facebook.php on line 1273