Obudziliśmy się w Polsce 2021 roku. W Polsce piękniejszej bo ze szczepionką. W Polsce piękniejszej bo już z wielkim narodowym sporem. Mam taką refleksję, że już nie ma i nie będzie nigdy Polski bez wielkich narodowych sporów. Dlatego postanowiłem jako pierwszy przepis tego roku wstawić paprykarz szczeciński. Polska potrawa narodowa, niegdyś rarytas, dzisiaj w niektórych kręgach danie już kultowe. Danie, które powstało z odpadów, tego co jak kiedyś przeczytałem, zostawało z ryb złowionych na wielkich statkach przetwórniach pływających gdzieś w okolicach Afryki Zachodniej. Jakiś uczony technik żywienia połączył kuchnię afrykańską z odpadem z ryb i tak powstał zapuszkowany paprykarz szczeciński. Chyba jedyna puszka rybna, która ma swój pomnik.
Piszę o tym ponieważ, mimo swych afrykańskich korzeni, niezwykle kojarzy mi się z tym naszym polskim narodowym bajzlem. Nie wiem dlaczego akurat paprykarz. Chociaż wiem, zobaczcie jak on wygląda. Totalnie nieapetycznie. Taki kompletny bałagan w słoiku, czy puszce. Wyglądający na niejadalny, a jednak znośny, przy ochocie na rybę nawet smaczny. Nieapetyczny, a jadalny. Tak jak to co się dzieje obecnie w Polsce, całkowicie nieakceptowalne przeze mnie, a jednak trzeba to przeżyć.
Mamy zatem szczepionki, a w zasadzie to ich podobno nie mamy. Mamy zatem punkty szczepień, ale nie wiemy kto i kiedy może, będzie mógł się zaszczepić. Mamy program szczepień, ale nie mamy systemu, który by to realizował. Mamy prezydenta, od którego wszyscy wymagają, żeby się publiczni zaszczepił, ale nie wiadomo w jakim trybie. Mamy znane osoby, które się zaszczepiły i żadnej refleksji dlaczego im się udało. No i przede wszystkim mamy 42% obywateli, którzy zadeklarowali, że się nie chcą zaszczepić. Do tego mamy szczepionki, które w punkcie szczepień mogą leżeć przez 3 dni, a potem są do wyrzucenia. No i nawet o to wszystko jesteśmy w stanie się pokłócić, wylać falę hejtu, zrobić narodową rozróbę.
Nie interesuje nas to, że ktoś na przygotowanie nas do szczepień miał naprawdę dużo czasu. Nie interesuje nas, że już dzisiaj każdy powinien mieć dostęp do informacji kiedy jest jego kolej, gdzie może się zaszczepić, co więcej sprawdzić, czy gdzieś nie leżą porcje szczepionek, które zaraz stracą termin przydatności do użycia, bo nikt nie zapisał się na ich przyjęcie. Nie interesuje nas to, że ktoś powinien to zrobić wcześniej. Nie bawi nas, że ci którzy mieli to przygotować, teraz wychodzą i oburzają się, że tego nie przygotowali. Nie interesuje nas, to że zawsze reagujemy za późno, dokładnie jak z tym paprykarzem. Paprykarz powstał dlatego, że wcześniej nikt nie zainteresował się co można zrobić z tym co zostaje z przetworzonych ryb. Problem pojawił się jak te części zostały. Mam wrażenie, że jesteśmy krajem na hurra i krajem, w którym nikt z rządzących nie chce za nic brać odpowiedzialności.
Teraz konkretnie – w warszawskiej klinice zaszczepiło się ostatnio przeciw covid-19 kilkanaście znanych osób, które nieopatrzenie się tym pochwaliły. Zobaczcie, jakby się nie pochwaliły, byłoby wszystko ok, nikt by o tym nie wiedział, nie byłoby żadnej afery. Dlaczego się pochwaliły? Nie dlatego, że chciały pokazać całemu narodowi pięknego faka, tylko dlatego, żeby zachęcać ludzi do szczepienia (pamiętacie? 42% nie chce się szczepić, a do narodowej odporności potrzeba 60-70% zaszczepionego społeczeństwa). Wylała się na nich fala hejtu, ponieważ zaszczepili się w okresie, w którym ma się szczepić grupa zero (pracownicy związany ze służbą zdrowia). Ministrowie poświęcili temu konferencję prasową domagając się wyjaśnień. Co ciekawe, ci sami ministrowie, którzy w ramach rozporządzenia o niemarnotrawieniu szczepionek pozwolili je „swobodniej” wykorzystywać, żeby te nie walały się po śmietnikach (przypominam 3 dni i do śmietnika). No ale jak ktoś o to zapytał, to powiedzieli, że ktoś to źle zinterpretował. Serio? Punkt szczepień zamiast olać sprawę (nie zrobili nic niezgodnie z prawem, poza tym chodzi o to, żeby zaszczepiło się jak najwięcej ludzi) zaczął się tłumaczyć, tak pokrętnie jakby się przyznali do swojej winy. Warszawski Uniwersytet Medyczny twierdzi w nich, że akcja miała służyć promocji szczepień. Wait? Promocji czego? Jakich szczepień, skoro nie ma szczepionek. Znaczy są, ale mało i z krótką datą przydatności w punkcie szczepień. Czegoś nie rozumiecie?
Nie można przecież promować czegoś co jest niedostępne. Tutaj warto wspomnieć, że z tym dostępne, czy też niedostępne to bywa różnie. Nie wiem czy pamiętacie, jak pan premier wyszedł na codzienną (dobrze, że nie cogodzinną) konferencję i powiedział, że załatwił w cargo szczepionek 😂😂😂. No ale teraz ktoś zapytał, dlaczego taki Izrael to szczepić może do 100 000 ludzi dziennie. Oczywiście i na to jest odpowiedź – ponieważ Izrael nie jest w Unii, a to Unia wyznaczała limity szczepionek dla państw członkowskich. Znów czegoś nie rozumiecie? Premier załatwił, a w sumie to nie załatwił. No ale zasadniczo, to dobrze, że tej szczepionki nie ma, bo jest i zła Unia, która reglamentuje i to na nią można zrzucić winę, że do tych szczepionek, których nie ma jesteśmy nieprzygotowani zanadto. Ale jakbyśmy byli takim Izraelem…
Może zatem warto zapytać na serio dlaczego szczepionka jest niedostępna? Dlaczego nie jest przygotowany program szczepień i do tego centralny ich rejestr? Odpowiedź jest niestety banalnie prosta, bo jak to w Polsce, wolimy się pałami walić po łbach, a nie dokładnie przygotować do tego co było wiadomo, że będzie. Wolimy szukać powodów do łatwego hejtu, a nie odpowiadać na trudne pytania. Wolimy wyrzucić niż przerobić na paprykarz szczeciński. Strasznie to męczące. Jednak mimo wszystko, dlatego, że jestem wielkim zwolennikiem szczepień, nie to, że mam, ale muszę gdzieś mieć nadzieję, że znajdzie się w końcu taki drugi Wojciech Jakacki (szef produkcji Gryfa, gdzie wymyślono paprykarz szczeciński) i zabierze się za to, żebyśmy jak najszybciej osiągnęli tą odporność zbiorową i pozbyli się tego całego covid-19, a przede wszystkim tej całej niepewności w każdym obszarze życia z tym związanym. Tego Wam życzę w 2021 r. No i smacznej kuchni.
Przepis na paprykarz polecam od serca, to moja wariacja, pewnie nie idealna i nie w 100% zbliżona do ideału, ale naprawdę godna.
Metryczka:
Czas przygotowania: 30 minut
Dla ilu osób: dla kilku osób
Ile ma kalorii: w sumie to wiem, ale nie powiem (temu to chyba poświęcę kolejny wpis, kaloriom 🙂
Składniki na własny paprykarz szczeciński:
- średniej wielkości wędzona makrela
- 3 małe słodkie czerwone papryczki
- 1 średniej wielkości marchewka
- 1 szalotka
- 1 średnia czerwona cebula
- pół tubki koncentratu pomidorowego (ja używam Mutti, moim zdaniem najlepszy)
- pół woreczka ryżu naturalnego brązowego (taki, który gotuje się 30 minut)
- sól
- czarny świeżo mielony pieprz
- słodka papryka wędzona
- oliwa z oliwek
- ostra papryczka piri-piri w proszku
Przepis na bardzo zdrowy niezapuszkowany paprykarz szczeciński:
Wydawać by się mogło, że kultowy paprykarz szczeciński to danie, którego przygotowanie może być dość trudne. Na szczęście tak nie jest i poradzicie sobie z tym doskonale. Zatem najpierw obrałem makrelę i w zasadzie jest to najtrudniejszy etap przygotowania, ponieważ wędzonej makreli nie lubię obierać ze względu na sporą ilość ości, dużą ilość ości, ogromną ilość małych ości. Obrane mięso z makreli przełożyłem do miski.
Do rondla wlałem pół łyżki oliwy z oliwek i podsmażyłem drobno pokrojone cebulę, szalotkę, bardzo drobno startą marchewkę (ja zrobiłem to blenderem) i drobno pokrojone papryczki. Po 5 – 7 minutach smażenia dodałem koncentrat pomidorowy i przyprawy (wg uznania – czarny pieprz, sól i słodka wędzona papryka i piri-piri).
Wcześniej ugotowałem ryż (tutaj 30 minut i to trzeba robić od początku przygotowania dania, żeby zmieścić się w czasie przygotowania 30 minut 🤷♂️). Dodałem ryż do smażonych warzyw i zredukowałem sos smażąc jeszcze przez 5 – 6 minut. Tak przygotowane warzywa ostudziłem i wymieszałem dokładnie z makrelą. Przełożyłem do pojemnika i wstawiłem do lodówki, żeby się przez noc przegryzły smaki. No i nasz paprykarz gotowy. Idealny do podania jako przystawka i oczywiście jako smarowidło do chleba. Smacznego 🙂