Wczoraj zapoczątkowałem nowy trend żywieniowy. Sałatka z łososiem, hm, najgorsze jest to, żeby zaobserwować efekty na wadze, to faktycznie musiałby być trend. Chyba nie wytrzymam.
Wczoraj też kupując łososia wędzonego, przyuważyłem takie ładne, szczupłe płaty, wyfiletowanego dorsza i to bałtyckiego. Wpadły mi w oko, a że wieczorem nie wiedziałem co ze sobą zrobić to je przygotowałem do dzisiejszego pieczenia. Nie wiem czy ryby się marynuje, ale ja właśnie chyba ją zamarynowałem (szczegóły w przepisie). Miał to być eksperyment dość prosty, polegający na przygotowaniu dania prostego i zdrowego – czyli ryby z piekarnika, nie z patelni ociekającej tłuszczem.
Dzisiaj jednak, w związku z tym, że nastrój mam ostatnio nostalgiczny, przypomniałem sobie jak jakieś 5 miesięcy temu (ach) jadłem w Lizbonie wybitnego bacalhau (czyli portugalski dorsz, więc pewnie nie z Bałtyku;). Ten dorsz zazwyczaj w Portugalii podają w taki bardzo plebejski sposób (idźcie na Alfamę, dzielnice fago i zamówcie tam rybę, będzie to albo stek z tuńczyka podany w formie podeszwy od buta lub gruby płat dorsza zatopiony w morzu parzącej oliwy z oliwek). Nie powiem, żeby ten plebejski sposób jakoś mnie odstraszał. Wcale. Lubię, szczególnie wspominając koncerty fado i kieliszki wypitego wina. Zresztą zobaczcie sami.
Jak widać dorsz był w takiej ilości oliwy, że telefon nie chciał wyostrzyć robiąc zdjęcie (a może to wino?). A tak wygląda tuńczyk z Alfamy (a w zasadzie kryje się pod stertą frytek, chyba ze wstydu jak jest wysuszony):
No ale tego co sobie przypomniałem, był zupełnie inny. W niczym nie tonął, a przede wszystkim miał na górze taką złotą pierzynkę. Zdjęcie ciemne, ale o tak się prezentował.
Chciałem to dzisiaj odtworzyć (tę panierkę, bo niestety ale moje płaty do utoczonego dorsza portugalskiego to miały się jak modelki do duńskiej minister zdrowia;)
Nie wyszła perfekcyjnie identyczna, ale w sumie w smaku dość podobna. Więc trochę jakby taki portugalski smak zagościł dzisiaj w Prymitywnej Kuchni 🙂 Specjalnie dla Was i z nostalgii. Dlatego serdecznie polecam.
Metryczka:
Czas przygotowania: 10 minut
Czas pieczenia: 50 minut
Temperatura pieczenia: 180 stopni Celsjusza (pieczenie konwekcyjne)
Dla ilu osób: dla 1 – 2 osób
Ile ma kalorii: żartujecie?
Składniki na dorsza z piekarnika:
- 3 wąskie płaty dorsza bałtyckiego (takie płaty wyfiletowane ale ze skórą)
- 4 łyżki bułki tartej
- 1/5 kostki masła (takiej kostki 200 gram)
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżka soku z limonki
- 2 łyżki białego wina
- 1 łyżka oliwy z oliwek
- świeżo mielony kolorowy pieprz
- kilka całych ziaren kolorowego pieprzu
- sól
Przepis na dorsza w pierzynce z bułki tartej:
Dzień wcześniej przygotowałem dorsza, ale równie dobrze można to zrobić na 30 minut przed pieczeniem. Umyłem płaty dorsza bałtyckiego, osuszyłem i przełożyłem do miski. Lekko posoliłem i intensywnie popieprzyłem świeżo mielonym kolorowym pieprzem. Polałem sokiem z limonki, sokiem z cytryny i oliwą z oliwek. Szczelnie zamknąłem pojemnik i wstawiłem do lodówki (u mnie na około 14 godzin, ale jak pisałem pewnie może być znacznie krócej).
Przed pieczeniem delikatnie przełożyłem dorsza do widocznego na zdjęciu naczynia żaroodpornego i polałem całą marynatą. Lekko jeszcze posoliłem. Dodałem kilka ziarenek kolorowego pieprzu i podlałem dosłownie 2 łyżkami białego wytrawnego wina (dorsz nie powinien pływać w zalewie z soków limonki, cytryny, oliwy i wina, te czasy się już dla niego skończyły po odłowieniu z Bałtyku).
Wstawiłem do piekarnika (pieczenie konwekcyjne) ustawionego na 180 stopni Celsjusza (nie rozgrzewałem wcześniej). Po 30 minutach, zacząłem przygotowywać pierzynkę 🙂
Na małej patelence roztopiłem masło (tak 1/5 kostki). Kiedy się roztopiło wsypałem 4 płaskie łyżki bułki tartej i dokładnie wymieszałem. Tak przygotowaną bułkę wyłożyłem na wierzchnią część dorsza i piekłem w piekarniku jeszcze mniej więcej 15 – 20 minut. Po tym czasie przepyszny dorsz jest gotowy.
Co ważne, panierka nie przyklei się do niego, będzie stanowiła taką fajną, zapieczoną, złotą pierzynkę na wierzchu. Smacznego!