Wczoraj, zupełnie przypadkiem, dłuższą chwilę spędziłem w uroczej miejscowości Przywidz. To miejscowość niedaleko morza, około 40 km od Trójmiasta. Uroczo położona w kotlince, z morenowym jeziorem i pięknymi krajobrazami. Do tego jak na prawie połowę listopada, to pogoda była niesamowita. 18 stopni Celsjusza? WTF!
Kompletnie nieistotne jest jak tam trafiłem, ale ważne, że miałem prawie 1,5 godziny na spacer. To wystarczający czas, żeby zorientować się jak urocze jest to miejsce, ale na pewno za mało czasu, żeby doświadczyć wszystkich tamtejszych atrakcji. A są jak na miejscowość prawie nadmorską, dość wyjątkowe.
W miejscowości Przywidz poza plażą (taką nad jeziorem, nie morzem) jest stok narciarski. Podobno najdłuższy w okolicach polskiego Wybrzeża. Stok nad morzem. W Polsce. Co prawda przy 18 stopniach i w środku polskiej, wyjątkowo pięknej jesieni, nie ma tam czego szukać na nartach. Stok wygląda nawet z tej perspektywy całkiem przyzwoicie.
Ponadto jest pięknie za pieniądze unijne (informują o tym na każdym rogu stojące wielkie tablice, tzw. polski standard informowaniu o tym co nam dała Unia) wyremontowany kompleks parkowo – rekreacyjny. Stadnina koni, hotel, stoki które są częścią kompleksu.
Jest też miejsce, które wyjątkowo przykuło naszą uwagę. Pierogarnia.
Prawda jest taka, że w listopadzie Przywidz to straszne zadupie. Nie ma się co oszukiwać. Pusto. Wyciąg nie działa. W jeziorze nie da się pływać. Na rowerze jeździć wokół jeziora też jakoś nie przyjemnie. No bo przecież nikt się nie może spodziewać, że w deszczowym, burym listopadzie może być tak ładnie jak wczoraj. No ale jest w tym Przywidzu Pierogarnia.
Panie, restauracja jest czynna tylko w weekendy. Przecież wie pan jak to jest, kto tu w zwykłe dni przyjedzie…
Usłyszałem, pytając o restaurację, w pięknie odrestaurowanym starym dworku (przynajmniej tak wygląda). Ale Pierogarnia jest czynna codziennie. Tak wiem, pierogi to nie są gnocchi, którym poświęcony jest ten przepis. Ale w sumie jakby wyeliminować z pierogów farsz, to w sumie. Ciasto tam, ciasto tu. Albo na odwrót, bo już się pogubiłem.
Wracając, to Pierogarnia oferuje dobre (cienkie ciasto naładowane z szacunkiem dla gościa ciastem), nie tanie, jak na takie zapierdołki pierogi. Ale pierogi np. z kaszanką, albo gęsiną (podawaną z sosem z żurawiny), albo z dynią na słodko, czy z łososiem. Wziąłem pół porcji z mięsem, jednego z kaszanką i pół porcji z gęsiną. Niestety trochę na nas czekały i nie były już wystarczająco ciepłe. Wyglądały tak:
Zjedliśmy i trzeba było z Przywidza wyjechać. Spodobało mi się i myślę, że kiedyś jadąc do Trójmiasta, zboczę z trasy, żeby jeszcze raz odwiedzić to miejsce. Zobaczcie jaki mają piękny Wiejski Dom Handlowy 🙂
Wyjątkowo urocze miejsce.
Tak piszę, bo mam wrażenie, że na te gnocchi dzisiaj, a w zasadzie to kaczkę (po tej gęsinie), to właśnie mnie wzięło po wizycie w Pierogarni. Fakt, znacznie łatwiej zrobić gnocchi niż pierogi. Ale jak dodamy wyjątkową pierś kaczki z sosem, równie ciekawym jak oferta pierogów w Przywidzu, to efekt może nawet będzie lepszy. Szczególnie, że wszystko będzie ciepłe?
Polecam robić samemu gnocchi. Mi zdarzało się kupować w sklepie, ale nie jadam takich, mimo wszystko ciężki potraw zbyt często (staram się, chociaż napisałem o pierogach więc nikt mi nie uwierzy;). Więc w sumie chyba lepiej czasem się zebrać i przygotować, niż ryzykować (to zawsze jakieś ryzyko, co?) sklepowe. Polecam.
Metryczka:
Czas przygotowania: 2,5 godziny
Dla ilu osób: 3 – 4 porcje
Ile ma kalorii: ziemniaki, mąka, jajo – sam / sama sobie odpowiedź ile to może mieć kalorii
Składniki na włoską wersje kopytek:
- 7 średnich ziemniaków
- 300 – 350 gram mąki pszennej
- 1 jajo kurze
- sól
- czarny mielony pieprz
- kilka nitek szafranu
Przepis na domowe gnocchi:
Wykonanie wloskich domowych gnocchi jest wyjątkowo proste, niestety długie. Co prawda na samą robotę nie musimy przeznaczyć wiele czasu, ale upływa na pieczeniu ziemniaków i potem chłodzeniu ciasta. W sumie dwie godziny. Ale od początku…
1. Ziemniaki w mundurkach (czyli tylko umyte i osuszone) włożyłem do koszyczka przygotowanego z folii aluminiowej i wstawiłem do piekarnika nastawionego na 180 stopni Celsjusza. Ziemniaki piekłem dokładnie 1,5 godziny. Wyciągnąłem i ostudziłem.
2. Ciepłe, ale już nie parzące ziemniaki obrałem ze skórki i starłem na tarce do miski. Dodałem mąkę i jajko. Przyprawiłem szczyptą soli i czarnym mielonym pieprzem. Dodałem też kilka nitek szafranu. Dokładnie wymieszałem łyżką.
3. Przełożyłem na blat i zagniotłem miękkie ciasto. Nie może być klejące, więc jeśli się klei to należy dosypać mąki.
4. Z ciasta uformowałem kulkę i przełożyłem do miski. Przykryłem folią aluminiową. Wstawiłem do lodówki na 30 minut.
5. Kiedy ciasto się schłodziło, kulkę przekroiłem na pół i rękami uformowałem dwa węże o 2 cm średnicy. Lekko je zgniotłem (widać na zdjęciach poniżej) i ciąłem nożem na równe gnocchi. W zasadzie moje wyglądają jak kopytka, ale smakują trochę inaczej.
6. Do dużego garnka wlałem wodę, dodałem pół łyżki soli i pół łyżki oliwy z oliwek. Wodę zagotowałem i wrzucałem gotowe gnocchi. Gotowałem aż nie wypłyną na wierzch. Wyciągałem łyżką cedzakową.
Włoskie gnocchi gotowe. Smacznego.
Zobacz podobne przepisy:
- Nic nie znaleziono