Dzwoni do mnie tata i mówi „Marcin, wrzuciłbyś na tą swoją stronę ten przepis na spaghetti, które ostatnio u nas robiłeś. Zaimponowałbym mamie.”. Tato, kocham Cię. No i oczywiście spełniam Twoją prośbę.
Niestety nie robiłem ostatnio fotki takiemu klasycznemu bolognese w moim wydaniu (czyli raczej uproszczonym, niż skomplikowanym), więc nad wpisem jest zdjęcie wersji wzbogaconej cukinią. Więc i w przepisie ona się pojawi, ale tato pamiętaj, jak chcesz uzyskać efekt, który był w czasie wizyty u Was, pomiń cukinię.
Jeszcze kilka słów o tym przepisie. Niby jest on o sosie, ale de facto, to przepis na całe danie, który w Polsce nazywamy spaghetti bolognese, makaron po bolońsku, itp. Osobiście najbardziej lubię bolognese z tagliatelle, naprawdę rzadko robię z makaronem spaghetti. U rodziców jednak jakoś mnie naszła ochotą na długie nitki grubego makaronu i takie właśnie zrobiłem. Jednak pamiętajcie, że nie ważne jaki makaron wybierzecie, dowolność jest tutaj w zasadzie pełna, sos boloński to absolutna klasyka.
Prymitywne danie, które mimo, że jak mi się wydaje, najlepszy smak zyskuje po długim gotowaniu, jest niezwykle proste w przygotowaniu. To co zawsze podkreślam, co jest najważniejsze w mojej kuchni, to nie zapominanie o garze (w opcji hard garach). Sprawdzanie potrawy co 5 – 10 minut, nawet gotowanej czy smażonej długo na wolnym „ogniu” (znajdźcie mi na to słowo;) i przemieszanie.
Tego przepisu używam też jako jednego ze składników, do zrobienia klasycznej mięsnej lasagne.
Metryczka:
Czas przygotowania: 20 minut
Czas smażenia/gotowania: 2 godziny (żeby było naprawdę dobre)
Dla ilu osób: nawet dla 4 osób
Ile to ma kalorii: Włosi są przystojni, więc pewnie mają dobrą przemianę materii, dużo…
Składniki na sos boloński po mojemu:
- 80 dkg mielonego mięsa wołowego (jeśli wolicie kupcie nie przesadnie chudą wieprzowinę, bardzo dobre wychodzi też ze zmielonych ud indyka, ponieważ nie są jak indycze mięso zbyt suche)
- 4 ząbki czosnku
- jedna papryczka chili (jak już wiecie ja lubię na ostro, Wy nie musicie, można pominąć)
- grubo mielony czarny pieprz
- 500 gram przecieru pomidorowego
- 2 duże pomidory (bez skórki)
- 2 duże marchewki
- 1 duża cukinia (TATO, ten składnik pomiń)
- 2 średniej wielkości cebule
- pół paczki suszonych ziół prowansalskich
- łyżeczka soli
- łyżeczka cukru
- dwie łyżki koncentratu pomidorowego
- 10 dkg parmezanu
- oliwa z oliwek
Przepis (robimy sos do makaronu, po bolońsku):
No dobra, trzeba od czegoś zacząć. Jak na prymitywną kuchnię, to całkiem sporo składników wyszło, więc muszę się skupić. Czosnek rozbijam pięścią i tnę na drobne kawałki. W średniej wielkości garnku rozgrzewam oliwę z oliwek (byle nie za dużo, bo potem na talerzy mamy sos i plamy tłuszczu, to słabe) i wrzucam na nią czosnek, następnie dodaje drobno pokrojoną papryczkę chili (też element, jak nie lubicie zbyt ostro pomińcie). Po około minucie wrzucam do garnka mięso. Wsypuje sól oraz połowę ziół prowansalskich i przez najbliższe 7 minut intensywnie mieszam i rozdrabniam mięso. Chodzi o to, żeby się nie przypaliło i żeby było jak najdrobniejsze.
Do usmażonego w ten sposób mięsa z przyprawami, dodaje drobno pokrojoną cebulę. Znowu mieszam intensywnie przez około 3 – 4 minuty. Dorzucam marchewkę (też pokrojoną drobno) oraz cukinię. Dalej mieszam i smażę na średnim „ogniu”. Dodaję pokrojone w ćwiartki pomidory bez skórki (mogą być z puszki, chociaż preferują świeże). No i monotonia. Znów trzeba mieszać. Tak do 5 minut.
Kiedy odparuje cała woda z warzyw i mięso z dodatkami znów zaczyna się smażyć, dodaje przecier pomidorowy. To powinno ostudzić na chwilę nasze danie. Zmniejszam też siłę „ognia”. Jeśli danie zbyt szybko traci wodę i zaczyna pyrkać i wyrzucać pomidorowe plamki po całej kuchni, dolewam pół szklanki wody. I dodaje 2 łyżki koncentratu pomidorowego. Wtedy też wsypuję resztę ziół prowansalskich. I gotuje. Byle nie pod przykryciem. Nie mam udusić mojego Bolończyka, tylko go odparowywać.
I tak przez kolejne dwie godziny. Jeśli sos zaczyna być zbyt suchy, dolewam pół szklanki wody i kontroluje co 5 – 10 minut. I mieszam. I mieszam. I mieszam. Po godzinie od rozpoczęcia zabawy, zaczynam próbować czy danie jest dobrze przyprawione. Jeśli za mało słone, dodaje soli, jeśli zbyt kwaśne dodaje trochę cukru, jeśli za mało ziołowe, dorzucam ziół prowansalskich. Po dwóch godzinach sos powinien być na tyle gęsty, żeby nie zrobił nam zupy na talerzu. Odstawiam.
Podaje najczęściej na tagliatelle i obficie posypuje startym parmezanem. Byle makaron był ugotowany al dente (czyli nie za miękko). Smacznego!
Zobacz podobne przepisy:
- Spaghetti z mięsem w sosie pomidorowym (dla dzieci)
- Makaron z łagodnym sosem
- Szybki makaron carbonara
- Spaghetti z sosem pomidorowym i pomidorkami koktajlowymi
- Makaron z pesto z rukoli
- Wstążki z krewetkami i szpinakiem
- Rosół tylko z kurczaka
- Pizza kebab