Cukinia z piekarnika

Czy to już czas cukinii? W sumie to nie wiem. Od kiedy w sklepach praktycznie o każdej porze roku można kupić prawie każde warzywo. Ba, nawet świeże truskawki można już kupić praktycznie zawsze. To straciłem zupełnie orientacje.

Oczywiście nie jest tak ze wszystkim. Choćby wspomniane truskawki, to przecież każdy wie, że najlepsze są właśnie te z Polski, dostępne świeże praktycznie jedynie od połowy maja do końca czerwca. Chociaż i tak ich smak, zapach w dużej mierze zależy czy jest optymalna równowaga pomiędzy dniami słonecznymi, a deszczem.

Ale już na przykład kalarepka? Jak byłem dzieckiem kojarzyła mi się wyłącznie z ogródkiem moich dziadków. Mój dziadek, mistrz upraw miejskich, w ogródku posiadał najlepsze czereśnie, truskawki – to z owoców. Chociaż czereśnie do czasu, kiedy pojawiła się jakaś plaga robaków i białko można było znaleźć prawie w każdym owocu. Zresztą zastanawiam się, czy dziadek jakoś nie wspomagał tego robactwa, ponieważ jakoś bardzo przeszkadzało mu, że z moimi kuzynami po te czereśnie wdrapywaliśmy się na dach jego „komórki” i z wiekiem, przybywającym nam a wraz z nim wagą, dachówki trzeba było coraz częściej wymieniać.

No ale jeśli chodzi o tą krzepką, czyli kalarepkę, to w tamtych, niestety dość odległych już czasach, jadało się ją jedynie u dziadka. Szczerze, nie pamiętam, żeby w sklepie kupić można było kalarepkę. A teraz, prawie w każdym markecie i o każdej porze roku kalarepka jest obecna. Co ciekawe w porze roku, w której ja jadałem ją w młodości, czyli wiosną (pojawienie się truskawek na ogródku dziadka było w zasadzie równoznaczne z pojawieniem się kalarepki), obecnie w sklepach mam wrażenie, że jest najdroższa.

Domyślacie się dlaczego? Bo na wiosnę można opatrzyć ją napisem „młoda”. Mamy „młodą” kapustę (poza tym dostępną cały rok), „młodą” marchewkę (również bez przymiotnika dostępną cały rok) i wiele innych „młodych” warzyw czy owoców. Więc i mamy „młodą” kalarepkę czy „młodą” cukinie.

Mam wrażenie, że ta młoda, to na wiosnę po prostu „polska”. Więc nie mam pojęcia czy to już czas cukinii? Nie mam z kolei wątpliwości, że wiosna to czas „młodych”. Także zabierajcie się za młodą cukinie także. Wszakże na wiosnę na pewno wszystkiego chce się bardziej. A już na pewno w naszym, nieprzesadnie ciepłym klimacie.

Moja cukinia z piekarnika, ta z dzisiejszego obiadu, to na pewno przyczynek do propagowania weganizmu. Mam nadzieje, że doceni to jedna z moich wiernych facebookowych Fanek, Iza. Oczywiście nie będziemy przesadzać z tym propagowaniem, ale na pewno jest to przyzwoity przykład, że i Weganin może mieć coś z życia 😉 Także polecam uwadze. Pieczcie i cieszcie swoje smaki.

Metryczka:

Czas przygotowania: 10 minut

Czas pieczenia: 60 minut (pieczenie konwekcyjne)

Temperatura pieczenia: 180 stopni Celsjusza (pieczenie konwekcyjne)

Dla ilu osób: 2 – 3 osoby

Ile ma kalorii: zdrowie nie ma kalorii

Składniki na cukinię pieczoną:

1 duża cukinia (lub 1,5 średniej)
pół sporej kalarepki (może być cała, ja połowę zjadłem w czasie przygotowania;)
5 niedużych ziemniaków
pół średniej wielkości cebuli
suszone zioła prowansalskie
słodka czerwona mielona papryka
czarny mielony pieprz
sól
2 łyżki oliwy z oliwek

Przepis na cukinię z piekarnika:

Ziemniaki obrałem i umyłem. Pokroiłem w drobną kostkę. Przełożyłem do naczynia żaroodpornego (widocznego na zdjęciu). Cebulę pokroiłem drobno i dodałem do ziemniaków. Następnie połowę kalarepki pokrojoną w wąskie paski. Też dodałem do naczynia.

Umytą cukinie przekroiłem na pół i pokroiłem w 1,5 cm pół krążki (widać na zdjęciu). Dodałem do naczynia żaroodpornego.

Tak przygotowane warzywa posypałem dość obficie przyprawami: mielonym czarnym pieprzem, solą, słodką czerwoną papryką i ziołami prowansalskimi. Polałem wszystko mniej więcej 2 łyżkami oliwy (równomiernie). Nie mieszałem.

Wstawiłem do piekarnika ustawionego na 180 stopni Celsjusza (pieczenie konwekcyjne). Po mniej więcej 30 minutach wymieszałem zawartość naczynia żaroodpornego i piekłem kolejne pół godziny. Po tym czasie danie jest gotowe. Smacznego!