[to co jest poniżej jest wpisem z dnia kiedy powstawała ta strona, czyli z listopada 2013 roku, poniżej update z 2021, czyli po 8 latach od powstania tej strony, którą w miesięcznie odwiedzało nawet 100 tysięcy ludzi miesięcznie, a obecnie oscyluje w przedziale 30 – 40 tysięcy miesięcznie]

Skąd pomysł na prymitywną kuchnię? Z głowy i ogromnej miłości do jedzenia. Tego przygotowywanego samemu, smacznego, ale nie koniecznie trudnego do przygotowania. Jestem facetem, nie zawsze mam dużo czasu. Do tego uwielbiam jeść. Co niestety ma dość słaby wpływ na to jak wyglądam. Nie będę Was straszył moim zdjęciem.

Byłem kiedyś na dukanie. Od tego czasu moja waga utrzymuje się na poziomie dwucyfrowym. Niestety BMI nie zachwyca (edit – w 2021 r. już zachwyca, czytaj niżej).

Lubię też gotować.

Ale nie lubię przepisów w których lista składników jest dłuższa od listy porażek polskiej reprezentacji w ostatnich 4 eliminacjach do wielkich imprez.

Dlatego postanowiłem dzielić się swoimi przepisami, które zazwyczaj są inspirowane przepisami ze stron internetowych lub książek kucharskich. Jednak najczęściej są tak modyfikowane (upraszczane), że spokojnie mogę mówić o nich „autorskie”. Często też improwizuje. Sprawdzam co jest w lodówce i tworzę 😉

Dlaczego prymitywna kuchnia? Powód jest prosty, nie będzie nigdy skomplikowanie, nie będzie wielu dziwnie brzmiących składników. Za to zawsze będzie pysznie. Oczywiście smak to kwestia gustu. Jednak mam nadzieje, że uda mi się przekonać chociaż kilka osób, że takie gotowanie ma sens. Ma sens wtedy, kiedy sprawia radość. Tworzenia i jedzenia. Nie trzeba być Master Chef, czy inny Top Model, żeby czerpać z tego przyjemność. Nawet kiedy nie wyjdzie. Uwierzcie.

Czego możecie spodziewać się po mojej stronie? Przepisów z różnych zakątków kulinarnego świata. Spędziłem prawie 5 miesięcy w Chinach, dlatego lubię chińszczyznę. Do tego pikantnie przyprawioną, bardziej z rejonów Syczuanu, niż Pekinu. Do tego kocham owoce morza. Krewetki mógłbym jeść kilogramami (miesięcznego spożycia).

Jednak uważam, że bez mięsa, nie da się długo wytrzymać (chociaż dawno temu, przez rok byłem wegetarianinem, do dziś nie mogę w to uwierzyć).

Spodziewajcie się raczej przepisów na główne posiłki dnia, nie często robię desery i ciasta. Jakbym je robił, wtedy moja dwucyfrowa waga na pewno szybko wskoczyłaby na poziom trzech cyferek. Kiedy się za nie zabieram, są też przeważnie proste. Uwielbiam serniki (obiecuje przepis na szybki, prosty i wybitnie pachnący sernik czeladzki).

Zapraszam do mojej kuchni.

[update z września 2021 r.]

W ciągu 8 lat Prymitywna Kuchnia się zmieniła. Nie tylko jej claim, który stracił na aktualności. Mam wrażenie, że wśród młodych kobiet jest coraz więcej takich, które nie muszą być koniecznie leniwe, żeby nie umieć gotować. U mnie, tak jak kobiety 😉 zmieniło się też wszystko.

Po pierwsze udało mi się pozostać wielbicielem jedzenia, ale udało mi się przekonać siebie, że niekoniecznie trzeba dużo jeść, żeby się najeść i żeby zjeść dobrze. Więc BMI, o którym pisałem w 2013 roku teraz jest dla mnie samego imponujące, a przede wszystkim w normie.

Po drugie kiedy zaczynałem Prymitywną Kuchnię, to był bardziej eksperyment internetowy niż kulinarny. Umiałem już wtedy gotować, ale na pewno nie tak dobrze jak teraz. Ten blog nie tylko był moim wstępniakowym pamiętnikiem, ale też swoistą nauką gotowania. Muszę nieskromnie przyznać, że teraz gotuję naprawdę dobrze, jest to moją pasją i hobby, a przede wszystkim odskocznią od tego co robię na codzień, czyli od zarządzania rozwojem firm. Moje jedzenie z kolei nie spotyka się w zasadzie nigdy z niechęcią, czy brakiem aprobaty.

Po trzecie z kolei to coraz mniej czasu, nie na gotowanie (bo to moja odskocznia), ale na pisanie o nim w postaci tego bloga. Dlatego otworzyłem jakiś czas temu kanał na Instagramie, do którego oglądania i obserwowania serdecznie zachęcam, bo pomimo tego, że bloga czyta dużo osób (do 40 tysięcy miesięcznie), to Instagrama nie umiem, ale też nie mam chyba po prostu czasu wypromować. Także zerknijcie i obserwujcie, tam dużo pomysłów na proste śniadania, obiady czy kolacje, które nie wymagają podawania przepisów, ale też czasem nowe szybkie przepisy, których nie mam czasu opisać na blogu.

 

Zapraszam! I zawsze #smacznego 🙂